Komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich oceniła, że na przestrzeni lat przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym ze strony Rosji i Białorusi było niewystarczające i "nierzadko pozorowane"; nie miało charakteru systemowego. Przewodniczący komisji gen. Jarosław Stróżyk poinformował, że w ciągu najbliższych 10 dni komisja złoży zawiadomienie do prokuratury w sprawie likwidacji delegatur ABW, do czego doszło, gdy rządziła Zjednoczona Prawica.
W piątek komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich przedstawiła wnioski z raportu zespołu ds. dezinformacji. "Składająca się z 11 niezależnych ekspertów i ekspertek komisja otrzymała prawie 2 tys. dokumentów jawnych i niejawnych, w tym o klauzuli 'ściśle tajne'. Łącznie przeanalizowała materiał liczący blisko 17 tys. stron" - poinformowano.
Zdaniem komisji "wnioski są alarmujące". "Rosja z pomocą Białorusi prowadzi przeciwko Polsce długofalową wojnę kognitywną. Ma ona doprowadzić do zwiększenia polaryzacji społecznej i dewastacji zaufania do struktur demokratycznych, a w efekcie do osłabienia i dezintegracji Zachodu" - oceniła komisja.
W opinii komisji przeciwdziałanie tym zagrożeniom "było niewystarczające". Potrzebne są jeszcze bardziej intensywne działania. Ten okres analizowany przez nas z lat 2020-2024 pokazuje jasno, że jest duży deficyt - w wielu miejscach raportu pokazujemy, że zwłaszcza do roku 2023 te działania były pozorowane - powiedział przewodniczący komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, również szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, gen. Jarosław Stróżyk.
W ocenie komisji przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym ze strony Rosji i Białorusi nie miało charakteru systemowego. "Władze państwowe posiadały informacje dotyczące osób i instytucji szerzących prorosyjską i białoruską dezinformację. Na tej podstawie niezwykle rzadko podejmowano jednak działania, a zaniechania były szkodliwe" - poinformowano w komunikacie dotyczącym wnioskom z raportu.
Jak podkreślono, "w ocenie komisji błędem było w 2016 r. odstąpienie od powołania Departamentu Bezpieczeństwa Cybernetycznego w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego". "Dopiero w 2019 r. powstał Referat ds. Komunikacji Strategicznej w MSZ, który składał się zaledwie z trzech pracowników. Prowadzono działania bardzo małymi zasobami, chaotyczne i w sposób rozproszony. Natomiast większość wniosków i rekomendacji formułowanych w MSZ oddolnie pozostało do 2024 r. bez echa" - czytamy w komunikacie.
Komisja przekazała, że "potencjał analityczny Departamentu Przeciwdziałania Dezinformacji NASK, powołanego na przełomie lat 2022-2023, nie został w pełni wykorzystany". "Przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym pochodzącym ze strony Rosji i Białorusi było niewystarczające, doraźne, niespójne, nierzadko pozorowane. Nie miało charakteru długofalowego i systemowego" - podkreślono w komunikacie.
Główny wniosek raportu jest taki, że wciąż państwo polskie powinno zrobić więcej w wymiarze instytucjonalnym i dla rzeczywistego przeciwdziałania dezinformacji rosyjskiej, białoruskiej, ale również każdej innej, która się pojawia w przestrzeni publicznej - powiedział gen. Jarosław Stróżyk.
Gen. Jarosław Stróżyk poinformował, że w ciągu najbliższych 10 dni komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich złoży zawiadomienie do prokuratury w sprawie likwidacji delegatur ABW, do czego doszło, gdy rządziła Zjednoczona Prawica.
Jeszcze jesienią 2024 r. wojskowy mówił PAP, że likwidacja w 2017 r. 10 z 15 delegatur terenowych ABW doprowadziła w kilku miejscach wręcz do zatracenia możliwości operacyjnych.
Wskazywał wówczas, że likwidacja większości delegatur doprowadziła do ubytku od jednej czwartej do nawet połowy kadry. Od połowy 2024 r. ABW, oprócz centrali w Warszawie, ma delegatury w 15 pozostałych województwach.
Członkini komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich prof. Irena Lipowicz powiedziała z kolei, że należy liczyć się z dezinformacyjnym atakiem Rosji tuż przed majowymi wyborami prezydenckimi.
Jak ten rosyjski atak może wyglądać? Ekspertka przekazała, że może to być jakaś wyjątkowo sensacyjna, a co za tym idzie - mało prawdopodobna informacja podana przez osobę o dużych zasięgach w sieci. Może ona dotyczyć kwestii najdroższych wartości.
Znane są m.in. przypadki fałszywych oskarżeń o pedofilię. Fikcyjne informacje nie muszą dotyczyć kandydatów na prezydenta, ale postaci - jak to określiła prof. Irena Lipowicz - emblematycznych, bo chodzi o wywołanie zamętu.
Można się bronić przed tym w prosty - wydawałoby się - sposób - nie podchodzić bezkrytycznie do sensacji i weryfikować wszystko, co znajdziemy w sieci. Spróbujmy to sprawdzić, bo możemy stać się "rozsadnikiem", czyli tym nosicielem dezinformacji. Przecież nie chcemy być współpracownikiem rosyjskich służb specjalnych - powiedziała prof. Irena Lipowicz.
Najważniejsze to nie przekazywać niesprawdzonych informacji.