Pięciu podejrzanych o lincz we Włodowie wyszło na wolność – to wynik interwencji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Polecił on prokuraturze uchylenie aresztu wobec podejrzanych o dokonanie samosądu.
Polecenie ministra już jest wykonane. Ziobro podkreślał, że dla mężczyzn był to „akt desperacji”. Dodał, że wcześniej podejrzani nie stanowili zagrożenia dla porządku prawnego, a reagowali w bardzo trudnej dla siebie sytuacji. Minister zaznaczył jednak, że w spawie powinien wypowiedzieć się niezawisły sąd.
Minister przekonuje, że nie wymuszał takiej decyzji, a jedynie ją przyspieszył. - Sądzę, że lada dzień prokuratorzy i tak podjęliby tą decyzję - mówił i dodał, że po jego wniosku prokurator ocenił sprawę tak samo.
Linczu dokonano na 60-latku, który od wielu lat budził postrach wśród mieszkańców. Recydywista, który połowę życia spędził w zakładach karnych, groził, ubliżał, bił rodzinę i sąsiadów. 1 lipca mężczyzna miał biegać z tasakiem i grozić, że zabije swoją znajomą. Mimo trzykrotnego wzywania policji, funkcjonariusze przyjechali na miejsce dopiero po kilku godzinach. W tym czasie pięciu mężczyzn miało śmiertelnie pobić 60-latka. Mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
Po linczu zatrzymano siedem osób, pięć z nich wciąż przebywa w areszcie. Zgodnie z decyzją sądu, mają tam pozostawać do 20 grudnia. Dyscyplinarnie ukarano już dwóch policjantów, którym zarzucono lekceważenie skarg mieszkańców Włodowa. Teraz na wolność wyszli główni podejrzani w tej sprawie.
Jednak z wypowiedzi ministra wynika, że takich bezpośrednich wskazówek będzie teraz więcej. W ten sposób szef resortu chce bowiem pokazywać kierunki polityki karnej, jakiej oczekuje. Sam oczekuje surowości dla pospolitych przestępców i łagodności dla osób, które nadużyły prawa do obrony koniecznej.