Co najmniej 4 z 18 członków Rady Przejrzystości, która opiniuje nowe leki, jest gotowych natychmiast zrezygnować z pracy. Członkowie Rady nie dostają pieniędzy, bo od 4 miesięcy resort zdrowia nie wydał rozporządzenia, które określa ich wynagrodzenie. Tymczasem bez decyzji tej instytucji nowe leki nie mogą trafić na listę refundacyjną.
Rada Przejrzystości ocenia między innymi skuteczność leku i decyduje, która grupa pacjentów może liczyć na zniżkę. Rezygnacja kilku członków tego gremium będzie oznaczała paraliż decyzyjny i np. brak nowych leków na kolejnej liście refundacyjnej. Już teraz Rada pracuje w niepełnym składzie. Trzy miesiące temu zrezygnował jeden z jej członków i nadal nie udało się znaleźć jego następcy. Rezygnacja kolejnych może oznaczać brak kworum i w konsekwencji zablokowanie prac - mówi szef Rady prof. Tomasz Pasierski.
Jak dodaje, oczekuje nie tylko, że resort zdrowia szybko wyda rozporządzenia, ale także utrzyma stawki obiecane członkom Rady zanim przystąpili do pracy. W projekcie rozporządzenia zapisano, że szef Rady ma dostawać 3 tys. złotych za każde posiedzenie, zastępca przewodniczącego - 2,7 tys., a członkowie po 2,5 tysiąca.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, obiecane kwoty kwestionuje teraz resort finansów i także z tego powodu do dziś nie ma rozporządzenia, a członkowie Rady nie otrzymują obiecanych wynagrodzeń. Według informacji reportera RMF FM, dziś w tej sprawie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz chce rozmawiać z ministrem finansów.
Resort zdrowia nie jest w stanie podać terminu, kiedy członkowie Rady Przejrzystości dostaną pieniądze za pracę. Ministerstwo nie wydało dotąd rozporządzenia, bo oficjalnie przedłużają się konsultacje międzyresortowe. Trwają już dwa miesiące, choć rozporządzenie ma tylko dwa paragrafy, w tym jeden merytoryczny, opisujący, ile wynosi wynagrodzenie członków Rady. Nie możemy ignorować uwag - twierdzi Agnieszka Gołąbek z resortu zdrowia. Jeżeli otrzymaliśmy uwagi do treści rozporządzenia, to oczywiście muszą one zostać rozpatrzone. Musimy dojść do porozumienia - zaznacza.
Minister Arłukowicz musi dojść do porozumienia głównie z ministrem finansów, bo to resort Jacka Rostowskiego nie zgadza się na wysokość wynagrodzeń członków Rady. Tyle że takie pieniądze już obiecano wybitnym ekspertom kształtującym politykę lekową. Skutki dla budżetu, jak nawet napisano w uzasadnieniu do projektu, są znikome - maksymalnie 1,5 miliona złotych rocznie, a od decyzji Rady zależy, na co NFZ wyda 11 miliardów przeznaczonych na leki.
O wynagrodzeniach dla członków Rady z jej szefem prof. Tomaszem Pasierskim rozmawiał Mariusz Piekarski:
Prof. Tomasz Pasierski: Dzisiaj mamy posiedzenie Rady i znów zobaczę, jaka jest sytuacja. Ale jest problem i każdy w Radzie to widzi. Były takie głosy. Niektórzy ludzie byli ostatnio bardzo zbuntowani. Trzeba nagłośnić sprawę, żeby nie było kryzysu.
Chyba nie jest łatwo zastąpić członka Rady?
To byłby bardzo duży problem, bo procedura powołania jest długa i skomplikowana, a co najważniejsze - nie ma w ogóle chętnych. Gdy zrezygnował jeden z członków zaraz na początku istnienia Rady, to do dziś - po 3 miesiącach - nie mamy zastępstwa.
Czyli jeśli ci ludzie z Rady zaczną odchodzić, będziemy mieli paraliż lekowy?
Chodzi o dopuszczanie nowych technologii na rynek, o rozszerzania listy leków refundowanych. To by mogło zostać wszystko sparaliżowane.
A ile osób jest gotowych odejść?
Na ostatnim posiedzeniu 4 osoby mówiły otwartym tekstem o rezygnacji. Ale dziś to się może zmienić. Mamy posiedzenie i zobaczymy, jakie są nastroje. Może dojść do paraliżu np. przez brak możliwości uzyskania kworum.
A czy zmiana stawek ustalonych i obiecanych na początku prac Rady wchodzi w grę?
Ludziom jak się coś obieca, to ludzie tak to widzą. Lepiej nie dać na początku, nie obiecywać i zabrać, bo wtedy czują się dotknięci i upokorzeni. Mam informację, że dziś ministrowie mają rozmawiać o tej sprawie. I mam nadzieję, że to się wyjaśni.