Pracownicy i związkowcy z PZL Mielec zapowiadają protesty po przegranym przetargu na śmigłowce dla wojska. Żądają unieważnienia przetargu i rozpisania nowego. MON wybrał do testowania maszynę francuskiego konsorcjum Airbus Helicopters, odrzucając znanego na całym świecie mieleckiego Black Hawka.
Swój protest pracownicy podkarpackiego zakładu rozpoczną od oflagowania zakładu, ale w planach są manifestacje w Mielcu, Rzeszowie i Warszawie.
Nie zgadzają się oni bowiem z decyzją, która może doprowadzić do redukcji zatrudnienia w Polskich Zakładach Lotniczych.
Uważamy, że jeśli wydajemy publiczne pieniądze, to obowiązkiem niemalże, racją stanu można by powiedzieć, polskiego rządu powinno być to, żeby wspierać polski przemysł - powiedział reporterowi RMF FM szef Solidarności w PZL Mielec.
Marian Kokoszka dodaje, że termin akcji protestacyjnej zostanie wyznaczony po piątkowym spotkaniu z ministrem obrony narodowej.
O tym, że śmigłowiec proponowany polskiej armii przez Airbus Helicopters przechodzi do etapu testów poinformował prezydent Bronisław Komorowski.
Airbus H225M (dawniej EC725) był największą z trzech maszyn proponowanych polskiemu wojsku. Firma Airbus Helicopters jako jedyna z biorących udział w przetargu nie ma swojego zakładu w Polsce, deklaruje jednak, że może uruchomić w naszym kraju linie montażowe silników i całych płatowców - polskie zakłady miałyby produkować także na eksport.
Przy budowie systemu obrony powietrznej braliśmy pod uwagę kryterium polityczne, w przypadku śmigłowców jesteśmy na etapie wybierania najlepszych dla polskiej armii - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak. To nieprawda, że było tutaj cokolwiek skrojone pod jednego oferenta - dodawał.
Minister zaznaczył, że firma oferująca śmigłowiec, który przeszedł do dalszych testów, również ma zakłady w Polsce. Nie produkuje śmigłowców, ale jest obecna w branży lotniczej - mówił gość RMF FM.
Oferenci zagraniczni, którzy mają fabryki w Polsce, nie złożyli ofert spełniających wymogi sił zbrojnych - komentował - Zakłady w Mielcu i Świdniku funkcjonują, mają zamówienia, zatrudniają ludzi. Nie powstały po to, żeby w przyszłości spełniać zamówienia polskiej armii.
Zdaniem Siemoniaka odrzucone oferty można porównać do sytuacji: Potrzebujemy samochód klasy poloneza, żeby używać bezpiecznych marek, a ktoś mówi: mamy świetnego malucha, kupcie go. My mówimy nie, dajcie poloneza, którego macie.
(j.)