Tarcza antyrakietowa nie jest bronią ofensywną. Ma ochraniać nas i naszych sojuszników - przekonywał Lech Kaczyński w przeddzień podpisania umowy w sprawie instalacji w Polsce elementów amerykańskiego systemu. W telewizyjnym orędziu prezydent podkreślał również, że był osobiście zaangażowany w ten projekt.
Tarcza jako instalacja wyłącznie obronna nie jest wymierzona w kogokolwiek. Dlatego też nikt, kto ma dobre intencje względem nas, czyli świata zachodniego, nie powinien się jej obawiać - podkreślił prezydent. Lech Kaczyński zaznaczył także, że Polska w tej sprawie podejmuje "suwerenną decyzję", gdyż ma do niej prawo jako kraj niepodległy, który sam decyduje o swojej polityce. Nikt nie może dyktować Polsce co ma robić. Te czasy minęły - stwierdził.
Wygląda na to, że prezydent chciał tym orędziem podkreślić swoje zasługi w sprawie tarczy. Mimo że Lech Kaczyński dziękował poprzedniemu i obecnemu rządowi za negocjacje z Amerykanami, to nieustannie podkreślał, że prowodyrem czuwającym nad osiągnięciem sukcesu i jego prawowitym ojcem jest nikt inny jak on sam. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Kamili Biedrzyckiej:
Orędzie prezydenta poprzedziło prawdziwe medialne zamieszanie. Okazało się bowiem, że również Donald Tusk chce wystąpić z przemówieniem. Premier zrezygnował jednak z wystąpienia, gdy otrzymał informacje, że orędzie planuje wygłosić Kaczyński. Jak argumentował szef rządu, byłoby niepoważne, gdyby on i prezydent występowali tego samego dnia.
We wtorek po godz. 19.30 na lotnisku wojskowym na Okęciu wylądował amerykański samolot specjalny Air Force Two z sekretarz stanu USA Condoleezzą Rice na pokładzie. Amerykańskiej minister towarzyszył w podróży szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. W środę Rice i Sikorski podpiszą umowę w sprawie instalacji w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. W uroczystości w Kancelarii Premiera weźmie udział Lech Kaczyński.