„Lista 500” prędzej czy później musi być opublikowana, bo jest rzeczą oczywistą, że Polacy mają prawo do takiej wiedzy – tak premier Jarosław Kaczyński skomentował rewelacje prezesa Instytutu Pamięci Narodowej.
W sobotnim „Kontrapunkcie RMF FM i tygodnika Newsweek” Janusz Kurtyka ujawnił, że w IPN istnieje długa lista osób, które miały być tajnymi współpracownikami specsłużb PRL, a obecnie „kreują się bądź też występują w roli autorytetów”.
Nam czasem zarzucano bez najmniejszych podstaw, że my ograniczamy demokrację. Demokrację chcą ograniczyć ci, którzy chcą wprowadzić cenzurę, czyli wrogowie lustracji, to oni się boją w Polsce demokracji, bo demokracja ich zmiecie - powiedział Jarosław Kaczyński, który uczestniczył w Bratysławie w szczycie Grupy Wyszehradzkiej.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień podkreślił, że po orzeczeniu TK w sprawie ustawy lustracyjnej nie można ujawniać listy osób, które miały współpracować z tajnymi służbami PRL, nawet jeżeli obecnie pełnią one ważne funkcje w życiu publicznym.
Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 11 maja uznał za niekonstytucyjne sporządzenie katalogu osób współpracujących z tajnymi służbami PRL. Możliwe jest natomiast sporządzanie przez IPN jedynie katalogów oficerów służb PRL, osób przez nie inwigilowanych oraz przywódców PRL.
Kurtyka sugerował, że nazwiska z listy będzie można znaleźć w pracach naukowo-badawczych, prowadzonych pod okiem IPN. Jednak historycy, z którymi rozmawiała reporterka RMF FM, twierdzą, że ustalenie listy w ten sposób jest praktycznie niemożliwe, bo w owych pracach nie będzie żadnej legendy czy odnośników do tajnej listy. Pozostaje więc tylko nowelizacja ustawy lustracyjnej. Posłuchaj relacji Agnieszki Milczarz: