Wyrok dożywotniego więzienia dla Michała S., który zamordował pracownicę "Providenta" w Żychlinie w Łódzkiem jest prawomocny - orzekł sąd. 29-latek zabił kobietę, potem ją okradł i za zrabowane pieniądze bawił się z kolegami.
Obrońca skazanego chciał, żeby sąd zamienił karę dożywocia na 25 lat więzienia. Jednak sąd nie miał wątpliwości, że społeczeństwo trzeba chronić przed ludźmi takimi, jak Michał S., którzy nie szanują ludzkiego życia. To jest kolejne zabójstwo przedstawiciela "Providenta", które jest rozpatrywane przed tym sądem, ale tak bezsensownego morderstwa jeszcze nie było - mówił sędzia Piotr Feliniak w ustnym uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi.
Oskarżony zabija niewinnego człowieka dla odroczenia spłaty kwoty 80 zł. Skazany nie miał też żadnej refleksji po zabójstwie - zachowuje się tak, jakby niczego złego nie zrobił. Bawi się z kolegami, idzie na pizzę, do dyskoteki. Okoliczności tego morderstwa są bardzo obciążające dla oskarżonego: był nietrzeźwy, był wcześniej karany i morderstwa dokonuje zaledwie miesiąc po tym, jak usłyszał skazujący wyrok (za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu) - tłumaczył sędzia.
Wyrok dożywotniego więzienia dla Michała S. jest prawomocny. O warunkowe, wcześniejsze zwolnienie będzie mógł starać się po 25 latach. Przed ogłoszeniem wyroku Sądu Apelacyjnego skazany przeprosił rodzinę zamordowanej kobiety. I powiedział, że na pewno by tego nie doszło, gdyby był trzeźwy. Nie wiadomo czy oskarżony będzie starał się o kasację wyroku.
Do morderstwa doszło na początku lutego 2011 roku. 48-letnia Teresa K. chciała odebrać od Michała S. pierwszą ratę pożyczki. Skazany nakłonił kobietę, żeby podwiozła go do bankomatu. W drodze powrotnej do domu powiedział, że źle się czuje i kazał zatrzymać auto. Wtedy zaatakował kobietę nożem myśliwskim, który wcześniej zabrał ojcu. Zadał Teresie K. sześć ciosów. Nieprzytomną, ale jeszcze żywą kobietę, umieścił na tylnym siedzeniu samochodu, a gdy dawała oznaki życia, uderzył łokciem w twarz. Potem ukrył ciało w lesie, zakopał i przykrył gałęziami. Za pieniądze zabrane zamordowanej kobiecie (około 900 złotych) kupił ubranie, pizzę, buty, fundował kolegom pizzę i alkohol, bawił się w dyskotece i wynajął pokój w hotelu. Michał S. przyznał się do winy w czasie pierwszego przesłuchania. Na chłodno opowiadał o tym, co zrobił.