W sobotnie popołudnie do kraju wróciły osoby, które brały udział w wypadku polskiego autokaru na autostradzie A9 w okolicach Ingolstadt w Bawarii. Zginęła w nim jedna osoba. Siedmioro rannych pozostało w szpitalu, w tym dwoje w stanie ciężkim. Podróżujący autokarem gimnazjaliści i inni turyści jechali na wczasy do Port Grimaud we Francji.
Do Polski przed godz. 17 przyleciało 25 uczestników wypadku, wraz z siedmioma opiekunami medycznymi z Niemiec. W autokarze przebywało natomiast 43 pasażerów. W szpitalach jest siedem osób rannych. Stan dwóch z nich określany jest jako ciężki. Jedno dziecko odzyskało przytomność, a drugie jest w śpiączce farmakologicznej. Moi konsulowie są w tej chwili cały czas na miejscu wypadku - powiedziała po przylocie reporterce RMF FM konsul generalna RP w Monachium Justyna Lewańska.
Ofiarą śmiertelną wypadku jest natomiast najprawdopodobniej nauczycielka. Niemiecka policja poinformowała jedynie, że osoba zmarła na miejscu to kobieta. Pozostałe osoby wróciły do kraju indywidualnie z rodzicami lub autokarem, który rano pojechał na miejsce z Lwówka Śląskiego.
Dzieci są generalnie w stanie dobrym. Trauma pewnie dopiero nadejdzie, bo w tej chwili są jeszcze, można powiedzieć, na takiej adrenalinie. Natomiast gorzej jest z osobami dorosłymi, ponieważ emocje już opadły i kilka osób jest w stanie, który absolutnie wymaga opieki psychologa - mówiła po przylocie konsul. Część osób to są opiekunowie, którzy przyjechali razem z dziećmi, natomiast było kilka osób, które były dokooptowane do wycieczki. Jest to małżeństwo, które przyjechało do nas z Włocławka. To są starsi ludzie, około siedemdziesiątki, i bada ich lekarz. Zadecydujemy, czy zostaną chwilę w szpitalu we Wrocławiu, czy możliwy jest transport ich do Włocławka bezpośrednio, bo tam chcieliby się dostać - dodała.
Kilka godzin po wypadku minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski napisał na Twitterze, że rząd zapłaci za transport rannych do kraju. "Na wniosek ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza MSZ zapłaci za powrót do kraju drogą lotniczą dzieci, które zostały poszkodowane w wypadku" - poinformował szef MSZ.
Już wcześniej wykluczono transport uczestników wypadku do Polski autokarem. Dzieci w żadnym wypadku nie chciały wsiąść do autobusu. Jedynym racjonalnym rozwiązaniem ich przyjazdu do Polski był samolot. I jesteśmy bardzo wdzięczni, że takie decyzję w kraju podjęto, że można było doprowadzić do przyjazdu dzieci samolotem - powiedziała Lewańska. Wojewoda zapewnił natomiast autokar, który zawiózł dzieci z lotniska do domów. Towarzyszyło im czworo psychologów, którzy mieli zadbać, by podróż przebiegła dla nich bez stresu.
Przed wejściem do autokaru psycholog ze straży pożarnej Patrycja Woron przyznała, że to dla poszkodowanych trudny moment. Psychologowie tłumaczyli dzieciom jak będzie wyglądał przejazd. Myślę, że nie powinno więc być problemów - zaznaczyła. W takiej chwili trzeba je zapewnić o pomocy i o tym, że teraz jest czas na to, żeby miały chwilkę dla siebie i spokój. Tego im brakuje. Dzieci są zmęczone, od rana na nogach, zmęczone całą podróżą i oczywiście stresem, którego doświadczyły. W tej chwili najważniejszy jest dla nich spokój - dodała.
Psychologowie czekali na dzieci także w Lwówku. Burmistrz zorganizował taki lokalny sztab, bo w tej społeczności lokalnej ta sprawa jest bardzo żywa - podkreślił wojewoda dolnośląski Aleksander Marek Skorupa. W tych sytuacjach, w których będzie to konieczne, będzie udzielana pomoc psychologiczną - dodał.
Wcześniej właściciel organizującego wyjazd wałbrzyskiego biura podróży Juventur Travel Włodzimierz Perliceusz potwierdził, że na wycieczkę oprócz uczniów gimnazjum z Lwówka Śląskiego jechało także pięciu innych dorosłych turystów, którzy wykupili wczasy we Francji.
Jak dodał Perliceusz, autokar został wynajęty z firmy Lider Świdnica. Był sprawdzany tuż przed samym wyjazdem. Byłem w Lwówku Śląskim w trakcie odjazdu, policjanci sprawdzili ten pojazd i nie zgłaszali uwag. Sprawdzono dokumenty, trzeźwość kierowców i stan pojazdu. Na pewno ma ważne badania techniczne. To był solidny niemiecki autokar marki Setra - powiedział Perliceusz. Kierowcy zdecydowali, że przed ruszeniem w trasę wymienią jednak poduszkę powietrzną na jednym z amortyzatorów. Wymiany dokonano w zakładzie naprawczym w Jeleniej Górze i po godzinie autor odjechał. To była inicjatywa kierowców, policjanci nie sugerowali tej naprawy - dodał Perliceusz.
Reporter RMF FM Mariusz Piekarski ustalił natomiast, że autokar pod koniec maja był kontrolowany przez ITD. W ciągu ostatnich 3 lat autokary tego przewoźnika były sprawdzane 15 razy i nigdy nie było żadnych zastrzeżeń. Cztery razy były uwagi, ale chodziło tylko o brak legalizacji tachografu i brak badań psychotechnicznych kierowców.
Do wypadku doszło o godz. 4:15 w sobotę na autostradzie A9 koło Ingolstadt. Jak wyjaśnił rzecznik policji w Ingolstadt Peter Griesser, polski autokar wyprzedzał jadącą przed nim ciężarówkę, a następnie gwałtownie skręcił na prawy pas jezdni. W wypadku nie brały udziału inne pojazdy.
W całej akcji ratowniczej wzięło udział 150 osób, z tego 45 jednostek ratowniczych i trzy helikoptery. Gdyby nie tak sprawna pomoc, na pewno w skutkach ten wypadek byłby znacznie tragiczniejszy - zaznaczyła konsul.