Minister spraw zagraniczny Radosław Sikorski zaprzeczył, by nasza nieobecność na spotkaniu w Berlinie oznaczała ochłodzenie stosunków polsko-niemieckich czy też wyeliminowanie Polski "z gry o Ukrainę". "Nie jesteśmy obecni w każdym formacie, to jest rzecz normalna" - podkreślił.

W piątek w Berlinie spotkali się: prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Omawiali możliwość zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie oraz sytuację na Bliskim Wschodzie. Nieobecność przedstawicieli Polski została przez niektórych zinterpretowana jako fakt, że nasz kraj "wypada z dyplomatycznej gry" w kwestii Ukrainy.

"Nie jesteśmy obecni w każdym formacie, to normalne"

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który był we wtorek gościem TVP Info, nie zgodził się z taką opinią. Jak mówił, spotkanie w Berlinie "było robione na chybcika" po tym, jak nie udał się zaplanowany na 12 października szczyt w Ramstein, gdzie z powodu huraganu nie przyjechał prezydent USA. Jak dodał, Niemcy do Berlina zaprosiły już tylko trzy mocarstwa atomowe.

Pierwotnie planowane spotkanie miało znacznie szerszą formułę. Miał być prezydent Zełenski, mieli być Hiszpanie, Włosi i szereg innych krajów, których nie było - przekonywał. My nie jesteśmy mocarstwem atomowym, nie jesteśmy w G7 ani w G20. Nie jesteśmy obecni w każdym formacie, to jest rzecz normalna - podkreślił.

W jego opinii, jeśli chodzi o sprawy ukraińskie, obecność Polski podczas rozmów jest ważna, "bo wtedy zapadają lepsze decyzje". Takie formaty jak miński czy normandzki się nie sprawdzają - dodał.

"Brak zaproszenia nie jest przejawem ochłodzenia stosunków Berlin - Warszawa"

Prowadząca program dopytywała, czy w Berlinie nie zostały poczynione jakieś ustalenia dotyczące rozejmu, bo zaraz po tym kanclerz Niemiec Olaf Scholz udał się do Turcji, gdzie rozmawiał z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem, uważanym za pośrednika w kontaktach z Rosją. Z tego, co wiem, dyskusję zdominował Bliski Wschód - mówił Sikorski.

Przekonywał też, że brak zaproszenia nie jest w żadnym wypadku przejawem ochłodzenia stosunków Berlin - Warszawa. Czego dowodem ma być m.in. jego dwukrotna wizyta w Niemczech w zeszłym tygodniu i spotkanie z kanclerzem Scholzem.

Zasugerowałem mu, że socjal, którzy dostają ukraińscy uchodźcy, a który może wynieść nawet 1200 euro miesięcznie, lepiej by było dać bezpośrednio Ukrainie - powiedział Sikorski. Nie jest dobrze, że jest finansowy bodziec, by być w Niemczech, zamiast, dla mężczyzn - walczyć na froncie, a dla kobiet - przywracać bazę podatkową - tłumaczył szef MSZ.

Do spotkania prezydentów w stolicy Niemiec doszło po tym, gdy nie odbył się planowany na połowę października w Ramstein w Niemczech szczyt dotyczący obrony Ukrainy. Berlińskie spotkanie zorganizował kanclerz Niemiec.