Policjanci grożą jesiennym protestem. Powodem jest m.in. brak pieniędzy na świadczenia dodatkowe – ekwiwalenty urlopowe, dojazdowe i mieszkaniowe. Co więcej, mimo nieustannych rozmów związkowców i komendantów istnieje duża rozbieżność w ocenie tego, czego brakuje.
Największe różnice zdań występują w ocenie czasu, od jakiego policjanci czekają na należne dodatki. Oceniamy, że są zaległości miesięczne, dwumiesięczne – w zależności od garnizonu - ocenia komendant główny policji Andrzej Matejuk. Podobnego zdania jest wicepremier Grzegorz Schetyna.
Funkcjonariusze nie zgadzają się z tymi ocenami. Zaległości sięgają czterech, pięciu miesięcy - mówi szef policyjnych związków zawodowych w Wielkopolsce, Andrzej Szary. Jego zdaniem szacunki komendanta głównego policji są nieprawdziwe: Każdy kto takie słowa wygłasza, powinien ponosić odpowiedzialność za niemówienie prawdy.
Związkowcy zapowiadają protesty, a szef policjantów mówi, że o to, kiedy pieniądze będą „płynęły” na bieżąco, trzeba pytać światowych ekonomistów. Nie wróży to dobrze sytuacji polskiej policji.