Poszukiwana od ponad tygodnia Ewa Tylman nie żyje - poinformowali w środę policjanci z Poznania. Zatrzymali też kolegę 26-latki. Chodzi o mężczyznę w niebieskiej kurtce, który razem z nią szedł ulicą Mostową i którego nagrały kamery monitoringu. Zatrzymanie ma związek ze śmiercią kobiety - informowali funkcjonariusze. Jak dodali, mężczyzna usłyszał zarzut. Według nieoficjalnych ustaleń reporterów RMF FM, miał zeznać, że Ewa Tylman uciekała przed nim i wpadła do rzeki. Z kolei prokuratorzy z Poznania tłumaczyli na konferencji prasowej, że dla nich kobieta cały czas jest poszukiwana, bo nie ma jej ciała.
W nocy śledczy przeprowadzili eksperyment procesowy z udziałem mężczyzny, z którym Ewa Tylman widziana była po raz ostatni. Później trafił on do izby zatrzymań.
Podczas eksperymentu odtworzono kluczowy czas, który wiąże się z tragicznym wydarzeniem - informowali policjanci. Prokurator i funkcjonariusze przemierzyli całą drogę, którą para przeszła feralnej nocy - aż do miejsca, w którym Ewa Tylman zaginęła.
Do śmierci 26-latki miało dojść po tej samej stronie mostu Rocha. Z eksperymentu wynika, że nie wchodzili na most Rocha. Incydent wydarzył się nad brzegiem rzeki - podał Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Oznaczałoby to, że kobieta zginęła zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym po raz ostatni zarejestrowały ją kamery monitoringu.
Ciała 26-latki wciąż nie udało się odnaleźć. Wiele wskazuje na to, że może znajdować się w Warcie - zdaniem Borowiaka, prawdopodobnie w niedużej odległości od mostu Rocha. Jesteśmy przekonani, że zwłoki są w wodzie. I tam koncentrujemy nasze poszukiwania - stwierdził rzecznik wielkopolskiej policji.
Policja nie chce oficjalnie informować o tym, jaki był udział mężczyzny w niebieskiej kurtce w śmierci kobiety. Podaje jedynie, że usłyszał on zarzut.
Eksperyment potwierdził jedną z wersji, jaką przyjęliśmy w trakcie wyjaśniania sprawy - tłumaczył rzecznik Borowiak. Jedna z wersji mówiła, że mogło dojść do tragicznego wypadku, z którym związek mogły mieć osoby, z którymi Ewa Tylman widziana była po raz ostatni - dodał.
Są prowadzone czynności z udziałem zatrzymanego mężczyzny Adama Z. - mówiła natomiast podczas konferencji prasowej Magdalena Mazur-Prus z poznańskiej prokuratury. Nie możemy ujawnić, w jakim charakterze osoba zatrzymana bierze udział w naszych czynnościach - zastrzegła, dodając, że zaszkodziłoby to sprawie.
Śledczy nie ujawniają, czy i ewentualnie jaki zarzut usłyszał mężczyzna. Wyjaśniamy jego rolę w zdarzeniu - zaznaczyła prokurator. Jedną z wersji, jaką bierzemy pod uwagę, jest to, czy i jak mężczyzna mógł przyczynić się do ewentualnej śmierci 26-latki. Czy może doszło do nieszczęśliwego wypadku - tłumaczyła Magdalena Mazur-Prus. Postępowanie ma wiele kierunków - dodała.
Podkreśliła również, że Ewa T. jest dla śledczych osobą zaginioną i poszukiwaną. Nie mamy dowodów, że kobieta nie żyje, bo nie znaleziono jej ciała - wyjaśniła.
Ojciec zaginionej 26-latki z jednej strony wciąż wierzy w odnalezienie córki żywej, ale z drugiej, boi się najgorszego.
To są bardzo śmierdzące sprawy. Ja dalej nie chcę mówić. Nie chcę nikogo kopać. Ale moje serce jest przeciwko temu człowiekowi. On wszystko wie. Niech powie, gdzie ukrył ciało. Co zrobił. To ja je znajdę - powiedział reporterowi RMF FM. Nie wierzę, że to był nieszczęśliwy wypadek. Dopóki jej nie znajdą i nie pokażą mi jej, że nie żyje, to wierzę, że się odnajdzie cała - podkreślał również.
Człowiek, który szedł z moją córką, powinien zawołać taryfę i ją odwieźć do domu. A on ją gdzieś wlecze. Miał jakiś cel. Awansował dzięki niej, załatwiała mu pracę. Myślę, że jest w tym ktoś trzeci albo jest jeszcze inny aspekt tej sprawy, którego się domyślam, ale nie powiem - dodał ojciec Ewy Tylman.
W środę poszukiwania ciała Ewy Tylman skupiały się w okolicach mostu Rocha w Poznaniu. Adam Z. został tam przewieziony przed południem policyjnym radiowozem. Policjanci otoczyli teren na brzegu Warty i w promieniu ponad 100 metrów. Śledczy nie przeprowadzili wszystkich czynności, które zaplanowali, bo uniemożliwiał im to tłum mieszkańców. Mężczyzna zdążył jednak opisać, jak doszedł z Ewą Tylman nad rzekę - tam kobieta miała się potknąć i wpaść do wody.
Nurkowie przeczesali pas około pięćdziesięciu metrów, badając dno rzeki od brzegu do brzegu. Wcześniej, ekipa policyjna odwiedziła również kluby, w których Ewa Tylman i jej kolega pojawili się tragicznej nocy.
We wtorek biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego - które przez rodzinę zaginionej kobiety zostało poproszone o pomoc o jej odnalezieniu - ujawniło nowe nagranie z monitoringu. Pochodzi ono z drugiej strony mostu św. Rocha w Poznaniu niż do tej pory ujawnione ujęcia. Nagranie jest bardzo słabej jakości. Widać na nim niewiele - jedynie kontury postaci w narożniku ekranu. Według Rutkowskiego, specjaliści od analizy obrazu stwierdzili jednak, że przynajmniej na pierwszym ujęciu prawdopodobnie widać właśnie 26-latkę i jej kolegę. Kolejne ujęcie, zarejestrowane w tym samym miejscu, jest jeszcze bardziej zagadkowe. Widać na nim migające światła - możliwe, że to światła telefonu komórkowego, przy czym zaginiona w tym momencie nie miała już działającego aparatu. Krzysztof Rutkowski twierdził, że na nagraniu jedna postać biegnie szybko w kierunku drugiej.
Ewa Tylman zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada. Wracała z kolegą z pracy z klubu Mixtura, gdzie oboje bawili się wcześniej na imprezie integracyjnej razem z innymi współpracownikami. Ostatni raz kobieta widziana była na ulicy Mostowej po godzinie 3:00. Ślad urywał się sto metrów od rzeki. Na znanych dotychczas nagraniach z monitoringu brakuje około 10 minut. Kamery zarejestrowały moment, kiedy Ewa Tylman idzie ulicą Mostową w towarzystwie kolegi z pracy - mężczyzny w niebieskiej kurtce. W pobliżu tego miejsca po dziesięciu minutach inne kamery nagrały już samego znajomego 26-latki. Mężczyzna do tej pory twierdził, że nic nie pamięta.
(ug)