Krakowski sąd uniewinnił mieszkającego w Polsce Nigeryjczyka, który pogryzł kontrolera komunikacji miejskiej. Sad uznał, że mężczyzna działał w ramach obrony koniecznej. W czasie próby wylegitymowania i zatrzymania kontrolerzy przewrócili go bowiem na podłogę i wykręcili mu ręce.
Sąd wskazał w uzasadnieniu, że wersja podawana przez kontrolerów okazała się niewiarygodna, ponieważ "subiektywnie i błędnie ocenili zaistniałą sytuację." Według wersji ustalonej przez sędziów, oskarżony umówił się przez telefon z kolegą, że na określonym przystanku poda mu on pieniądze do zapłacenia kary. Kontrolerzy jednak wezwali policję na końcowy przystanek i zatrzymywali pasażera, wykręcając mu ręce i przytrzymując głowę przy ziemi.
Sąd wskazał, iż kontrolerzy w świetle prawa przewozowego mogli jedynie ująć pasażera, ale nie w sposób, w jaki to zrobili. Podkreślił, że do zatrzymania uprawniona jest jedynie policja.
Dlatego sąd uniewinnił oskarżonego od zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej kontrolera. Skazał go jedynie za uderzenie kontrolerki w brzuch na sześć miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem przepracowania co miesiąc 40 godzin społecznie.
Do nietypowego zdarzenia doszło ponad rok temu w krakowskim autobusie. Podczas kontroli biletów Nigeryjczyk pokazał nieskasowany bilet. Podczas próby wylegitymowania go i zatrzymania, kontrolerzy wykręcili mu ręce i przytrzymywali głowę przy podłodze. Wtedy mężczyzna zaatakował jednego z nich, gryząc w ramię i palce, a potem wyskoczył przez okno. Później okazało się, że Nigeryjczyk był nosicielem wirusa HIV. Prokuratura oskarżyła go o naruszenie nietykalności cielesnej kontrolerów. Nie został jednak oskarżony o narażenie pogryzionego kontrolera na ciężki uszczerbek na zdrowiu, bo - jak ustalono - w chwili ataku nie wiedział, że jest nosicielem HIV. Pełnomocnik pogryzionego kontrolera domagał się 10 tys. złotych odszkodowania.