Jeszcze ćwierć wieku temu remont dachu czy wymiana drzwi w okolicach Huty Lenina, dziś Sendzimira, była niemożliwa. Wszystko przez ustanowioną tam „specjalną strefę ochronną”. Przestarzały przepis unieważnił wreszcie wojewoda.
W większości wypadków „strefa” nie spełniała swojej roli, ponieważ nie było czego chronić. W runę popadły jednak całe wsie – za próbę drobnych nawet zmian groziła kara. Teraz wiele budynków nadaje się do generalnego remontu. Mieszkańcy jednak często decydowali się na przeprowadzkę.
- Kto to teraz kupi? Nikt nie chce. Teraz tylko czekać, aż się zawali - mówi jedna z mieszkanek do niedawna jeszcze „specjalnej strefy ochronnej”. Jej likwidacja nie oznacza, że teraz okolica odżyje. Potrzebny jest bowiem plan zagospodarowania, a w okolicy wciąż działa kombinat.