Ma poparzoną skórę i prawie całkowicie spaloną sierść, ale też dużo szczęścia. Strażacy-ochotnicy z Parlina w Zachodniopomorskiem uratowali z pożaru lisa, któremu drogę ucieczki odcięły płomienie. Kilka dni wcześniej w Jarkowie strażacy uratowali małego jeża. Obrońcy zwierząt apelują, aby nie wypalać traw.

Od tygodnia tylko w Zachodniopomorskiem strażacy do płonących traw wyjeżdżają po 100 razy na dobę. Najgorzej jest w weekendy. Ogień to śmiertelna pułapka dla zwierząt. Giną nie tylko gryzonie, ale też jeże, zające, lisy, a czasem też większa zwierzyna.

Uratowany pod Stargardem lis trafił do szczecińskiej Fundacji Dzika Ostoja. Jest poparzony, ale pod opieką weterynarza ma szansę dojść do siebie. Jedyne, co zagraża jego życiu to poparzenie dróg oddechowych. Wiem, że widok poparzonego lisa jest drastyczny, ale apele czy argumenty, że wypalanie traw wcale nie poprawia plonów i może grozić utratą unijnych dopłat, nie docierają. Może świadomość tego, ile krzywdy się wyrządza dotrze do tych, którzy chcą podpalić łąkę - mówi Marzena Białowolska z Fundacji.

Kilka dni wcześniej w Jarkowie strażacy uratowali z kolei małego jeża.

W miniony weekend policjanci z Białogardu na gorącym uczynku złapali mężczyznę, który kolejny raz w tym miesiącu chciał podpalić łąkę. Za pierwszym razem dostał mandat, teraz 51-letniemu rolnikowi grozi do 10 lat więzienia.

(abs)