Dobre informacje z Tatr. Niedźwiadek, który przed Sylwestrem wpadł do potoku w Dolinie Kościeliskiej ma się dobrze. Pomogli mu pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego.

30 grudnia ubiegłego roku turyści zaalarmowali służby Tatrzańskiego Parku Narodowego o małym niedźwiadku, który wpadł do potoku płynącego dnem Doliny Kościeliskiej i nie potrafi samodzielnie się z niego wydostać.

Pracownicy TPN uśpili około dwuletnią niedźwiedzicę, ogrzali ją, podali jej lekarstwa i środki wzmacniające, a następnie przenieśli w bezpieczne i spokojne miejsce i tam wypuścili.

Obserwujemy te niedźwiedzicę. Wygląda na to, że ma się lepiej i cały czas funkcjonuje. Mamy z nią kontakt stały i co jakiś czas ją obserwujemy z większej odległości. Najistotniejsze z perspektywy tego niedźwiadka jest, żeby miał teraz spokój i staramy się zapewnić mu ten spokój - mówi zastępca dyrektora TPN Filip Zięba.

Niedźwiadek ma założoną specjalną obroże telemetryczną, która co jakiś czas przesyła informację o jego położeniu. Na razie trudno powiedzieć, czy niedźwiedzica przetrwa zimę. Jak mówią specjaliści "wszystko w łapach niedźwiedzia". Jeśli zapadnie w sen zimowy, ma spore szanse. Na razie jednak nie idzie spać.

Specjaliści nie potrafią powiedzieć jak to się stało, że niedźwiadek zamiast spać, znalazł się na dnie Doliny Kościeliskiej. Być może wypadł z gawry i spadł po stromym stoku, a następnie uciekając przed turystami wpadł do lodowatego potoku. To pierwszy taki przypadek w historii Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Autor: Maciej Pałahicki

Opracowanie: Nicole Makarewicz