Likwidatorzy WSI zlekceważyli zasady bezpieczeństwa – ustalił reporter RMF FM. Tajne i ściśle tajne dokumenty nie były odpowiednio chronione. Pomieszczenia i komputery, na których pracowali likwidatorzy, nie miały odpowiednich certyfikatów.
Dokumenty z archiwów WSI przewieziono do siedziby Biura Ochrony Rządu, gdzie pracowali ludzie likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych Antoniego Macierewicza. Nie zadbano jednak o zabezpieczenie ich bezpieczeństwa i wydanie specjalnych certyfikatów.
Wymaga tego ustawa o ochronie informacji niejawnych. W tym wypadku nie dopilnowano tego. Sprawa jest poważna, ponieważ zawartość niezabezpieczonych komputerów bez problemu może wpaść w ręce obcych służb.
Zeskanować twarde dyski komputerów można było siedząc w samochodzie naprzeciwko budynku. Prawa fizyki są oczywiste. Promieniowanie elektromagnetyczne można przechwycić. A ponieważ tam umieszczona jest informacja – można ją odczytać - tłumaczy były oficer wywiadu. Dodaje, że w ten sposób informacje można ściągać z każdego urządzenia, w którym płynie prąd. Oficer przyznaje, że można również przechwycić kserowane dokumenty: Równocześnie - w momencie, kiedy informacja jest kserowana, w tym samym momencie można tą informację odebrać na urządzeniu innym – przechwytującym.
Sprawy nie chciał wyjaśniać minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Zasłaniał się tajemnicą państwową i nie zapewnił, że dotrzymano procedur i nie złamano prawa. Ja nie chciałbym w tej chwili nic zapewniać. Jeśli bym zapewniał, to przed komisją, a nie gdzie indziej. Ale to są problemy, które przecież podlegają stałemu monitoringowi i są sprawdzane - tłumaczył.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego odpowiada natomiast, że w tym wypadku certyfikaty wydają służby wojskowe, czyli WSI. A to zostało zlikwidowane. Sprawy nie komentuje na razie Ministerstwo Obrony. Piotr Paszkowski z resortu tłumaczy, że nie otrzymał wyjaśnień od Antoniego Macierewicza.
Tą sprawą komisja ds. służb specjalnych musi się zająć w pierwszej kolejności – mówi poseł Janusz Zemke, przyznając, że także on otrzymywał podobne informacje. Jeżeli to by była prawda, to jest oczywiście skandal dużej klasy. Oznaczałoby to nieodpowiedzialność, brak profesjonalizmu w dziedzinach fundamentalnego bezpieczeństwa państwa.
Odpowiedzialni za rozmontowanie systemu bezpieczeństwa muszą ponieść karę – podkreśla poseł Paweł Graś z PO. Te straty, których narobili lustratorzy i weryfikatorzy, będziemy teraz odrabiać nie lata ale dziesiątki lat.
Dodajmy, że „Trybuna” oskarżyła Antoniego Macierewicza, że w chwili rozpoczęcia likwidacji WSI tylko 7 z 26 członków komisji weryfikacyjnej miało certyfikaty dostępu do informacji ściśle tajnych. A to również jest złamaniem zapisów ustawy o ochronie informacji niejawnych.