Premier Izraela Benjamin Netanjahu wezwał polskie władze, aby zrobiły wszystko, by zatrzymać przestępców, którzy ukradli napis "Arbeit macht frei" z bramy wejściowej byłego hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz.
Jestem wstrząśnięty kradzieżą i apeluję do polskiego rządu o działania w celu schwytania przestępców, którzy sprofanowali to miejsce, gdzie zostało zamordowanych ponad milion Żydów - powiedział izraelski premier.
W sprawie kradzieży intensywne śledztwo prowadzi policja. Policja analizuje obecnie trzy dominujące hipotezy. Po pierwsze, że kradzież to prowokacja np. organizacji faszystowskich. Po drugie, że dokonał jej ktoś związany kiedyś z muzeum - mieszkaniec Oświęcimia lub okolic. Mogła to być np. forma zemsty. W końcu trzecia hipoteza mówi, że była to kradzież zlecona przez kolekcjonera. Definitywnie wykluczono już, że złodziejami byli zbieracze złomu. Policjanci dokładnie przeszukali już okolice byłego obozu. Nic istotnego nie znaleźli. O kradzieży poinformowany został Interpol.
Według ustaleń policji, tablica z napisem została skradziona w piątek nad ranem między trzecią a piątą. O jej zniknięciu straż muzealna powiadomiła policję dopiero przed szóstą, czyli godzinę po tym, jak kradzież zauważono. Pracownicy ochrony na własną rękę próbowali szukać skradzionej tablicy.
Nagroda za informacje o skradzionej tablicy wynosi ponad sto tysięcy złotych.