Prezydent zastanawia się nad losem ustawy o emeryturach pomostowych. W tym samym czasie premier Donald Tusk zapowiada, że jak będzie trzeba, pójdzie do Lecha Kaczyńskiego na kolanach prosić o to, by pomostówek nie wetował.

Prezydentowi będzie jednak wyjątkowo trudno zgłosić weto. Będzie w klinczu, bo rząd na dwóch frontach skutecznie się okopał. Ograniczając pomostówki do 240 tysięcy osób, koalicja jednocześnie wyrzuciła do kosza prezydencki plan awaryjny, by dla wszystkich przedłużyć pomostowki o rok.

Jeśli więc Lech Kaczyński zgłosi weto, to na siebie weźmie winę, że przywileje stracą wszyscy. Mam więcej wiary w elementarną przyzwoitość i wrażliwość prezydenta niż Prawo i Sprawiedliwość. (…) Nie wierzę w to, żeby pozwolił sobie na weto w takiej sytuacji - mówił premier Tusk:

Dlatego Jarosław Kaczyński już grzmi, że prezydent jest pułapce. Chce zawetować, a nie może. Jest pytanie, czy to jest sytuacja zgodna z konstytuacją - mówi lider PiS:

Jeśli mimo wszystko prezydent zgłosi weto i przerzuci ustawę znów do Sejmu, w klinczu znajdzie się SLD. To Grzegorz Napieralski stanie przed wyborem – 240 tysięcy czy nikt. Nikt nas nie będzie szantażował. Oskarżymy o to Platformę Obywatelską - mówi szef Sojuszu:

Czeka nas więc wojna medialna o to, przez kogo emerytury pomostowe stracą wszyscy.