Ministerstwo Edukacji tłumaczy się z propozycji nowego kanonu obowiązkowych lektur szkolnych. Po burzy wywołanej publikacją listy, resort wydaje komunikat na swoich stronach w Internecie.
To, że podawane przez dziennikarzy tytuły lektur nie zostały umieszczone, nie znaczy, iż zostały one wyrzucone czy zakazane. Zacytowane powyżej fragmenty projektu rozporządzenia dają możliwość nauczycielom i uczniom wybór innych pozycji książkowych, jeśli będą nimi zainteresowani - brzmi komunikat resortu edukacji.
Witold Gombrowicz, Witkacy, Franz Kafka i Johann Wolfgang von Goethe znalazły się na indeksie ministra edukacji Romana Giertycha. Nowy spis wejdzie w życie od przyszłego roku szkolnego. Młodzi ludzie mogą więc nie poznać "Ferdydurke" Gombrowicza, "Procesu" Kafki, czy "Fausta" Goethego? Na liście nie ma też "Szewców" Witkacego, usunięto "Zbrodnię i Karę" Dostojewskiego, "Inny świat" Herlinga-Grudzińskiego, nie znajdziecie też ani jednej opowieści Josepha Conrada.
A co w zamian? Trzy powieści Jana Dobraczyńskiego, które - jak tłumaczy ministerstwo - są nacechowane wielkim ładunkiem patriotyzmu i wartościami chrześcijańskimi. Do spisu włączono też "Obronę Sokratesa" - co ciekawe - błędnie przypisując jej autorstwo Arystotelesowi, a nie Platonowi.