Ponad 75 milionów złotych gwarancji od DSS. Taką sumą, według ustaleń reportera RMF FM Pawła Świądra, dysponuje w tej chwili Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad. Pieniądze mogłyby posłużyć do pomocy oszukanym przy budowie A2 podwykonawcom. Urząd twierdzi jednak, że nie może ich użyć.
Reporter RMF FM Paweł Świąder ustalił, że usługodawcy i dostawcy domagają się 38,5 miliona złotych. Te koszty w całości pokryłaby gwarancja DSS zdeponowana w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Urszula Nelken twierdzi jednak, że pieniędzy zdeponowanych jako gwarancje nie można użyć. Powołuje się przy tym na przepisy. Pieniądze powinny być dostępne na każde nasze wezwanie, ale na razie o nie nie występowaliśmy, bo prawo wciąż nie pozwala nam wpłacić usługodawcom i dostawcom - twierdzi Nelken. Rzeczniczka GDDKiA powiedziała, że urząd czeka teraz na nowelizację prawa.
Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Transportu poinformował nas, że projekt odpowiedniej ustawy w piątek trafił do Komitetu Stałego Rady Ministrów. Pieniądze na koncie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad leżą i czekają, i tak będzie do czasu uchwalenia zapowiadanej przez ministra Sławomira Nowaka ustawy. To może potrwać tygodnie.
"Rządowa ustawa o pomocy podwykonawcom jest jak Niderlandy w obietnicach sienkiewiczowskiego Zagłoby" - tak o ustawie mówią polscy przedsiębiorcy oszukani przy budowie autostrad. Na spotkaniu z ministrem transportu usłyszeli, że przepisy, które mają im pomóc, będą gotowe dopiero za kilka miesięcy. Obawiają się, ze po Euro ustawa ugrzęźnie gdzieś w biurokratycznej machinie.
Podwykonawcy w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim mówią, że chcą wypłaty pieniędzy już teraz. Przedstawili ministrowi Nowakowi argumenty, ze Generalna Dyrekcja Dróg może wypłacić te pieniądze nie czekając na nową ustawę. Twierdzą, że wystarczy oprzeć się na orzeczeniach Sądu Najwyższego, który rozstrzygnął już kim jest podwykonawca budowlany.
Konstanty Sochacki, który reprezentuje grupę podwykonawców, mówi o obawach wielu osób, dotyczących tego, że ustawa to tylko gra na czas. Podwykonawcy twierdzą, że rząd zwleka, by przedsiębiorcy nie podejmowali radykalnych kroków, na przykład nie blokowali dróg podczas Euro.
Na razie przedsiębiorcy umówili się na kolejne spotkanie z ministrem, które ma odbyć się w środę.
W piątek minister transportu Sławomir Nowak mówił o projekcie dotyczącym zapłaty podwykonawcom. Chodzi o firmy, które nie otrzymały zapłaty za swoją pracę. Minister poinformował, że nowa ustawa będzie zawierała przepisy, które mają chronić podwykonawców inwestycji, których realizacja zacznie się już po uchwaleniu nowego prawa.
Szef resortu transportu powiedział również, że w przepisach przejściowych będą zawarte rozwiązania, które już teraz mają pomóc poszkodowanym przedsiębiorcom. Jeżeli podwykonawca miał wykonaną, potwierdzoną i odebraną robotę, ma dokumenty to potwierdzające i uzyskał nakaz sądowy, to zamiast iść do syndyka, pójdzie do zamawiającego i my mu zapłacimy należność, a potem się ustawimy w kolejce do syndyka - powiedział Nowak.
Muszę udowodnić, że kierownicy robót, którzy podbijali nam dokumenty, byli rzeczywiście zatrudnieni w firmie DSS - mówi Marek Szymczak, podwykonawca firmy DSS, który nie dostał pieniędzy za pracę na A2. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - jak przyznał w rozmowie z naszym dziennikarzem Marek Szymczak - nie chce uznać umowy, którą przedsiębiorca zawarł z firmą Dolnośląskie Surowce Skalne, i na mocy której wykonywał prace na A2. Muszę udowadniać, na przykład to, że kierownicy robót, którzy pracowali z ramienia DSS, byli pracownikami firmy DSS. Nie jestem w stanie tego załatwić. Przecież to nie jest moja firma, i nie jestem odpowiedzialny za dział kadrowy w tej firmie. Ja wiem, że oni byli tymi pracownikami, ale w formie papierowej zaświadczenia o ich pracy nie jestem w stanie dostać. Oni odpowiadali za odcinki na których pracowaliśmy, sporządzali na to papiery, skierowali nas do robót, sporządzali protokoły z naszych prac, przedstawiali je na radach budowy, na których ja z nimi siedziałem, gdzie był dyrektor kontraktu, codziennie się z nimi spotykałem, więc wiem - mówi przedsiębiorca. DSS zalega panu Markowi prawie 2 miliony złotych za wykonaną pracę.