Do wojewódzkiego szpitala dziecięcego w Olsztynie trafiła dwójka kilkuletnich dzieci z Korsz w Warmińsko-Mazurskiem, które mają podwyższone stężenie ołowiu we krwi. To nie jest jedyny taki przypadek z tego miasta.

Zakład recyklingu akumulatorów nas truje. To dlatego w naszej krwi jest zbyt dużo ołowiu - narzekają w rozmowach z burmistrzem Korsz jego mieszkańcy. Jak powiedział naszemu dziennikarzowi Ryszard Ostrowski, ponad czterysta osób zrobiło już na koszt gminy odpowiednie badania. Na razie znanych jest kilkadziesiąt wyników. Okazuje się, że kilka osób, w tym dzieci, ma zawyżony poziom ołowiu.

Dwójce dzieci, które trafiły na obserwację do szpitala w Olsztynie na szczęście nic nie zagraża. Ostateczną liczbę osób, u których wykryto podwyższone stężenie ołowiu powinniśmy poznać jeszcze w styczniu. Wynikami zajmują się dwa niezależne laboratoria z Berlina i Łodzi.

W dalszym ciągu można zgłaszać się po skierowania na bezpłatne badania - powiedział naszemu reporterowi burmistrz Korsz. Włączymy w to też pobliską wioskę, bo jej mieszkańcy prosili o taką możliwość - dodał.

Zakład recyklingu akumulatorów tłumaczy, że spełnia wszelkie normy. Burmistrz Korsz przyznał jednak, że zdarzały się uchybienia. W mieście powołano specjalną komisję, która zajmie się problemem ołowiu - powiedział Ostrowski.  

(mal)