Matka małej Madzi trafiła do szpitala w Katowicach po tym, jak prawdopodobnie zażyła dużą dawkę leków. Wszystko wskazuje na to, że Katarzyna Waśniewska próbowała popełnić samobójstwo.
Kobietę znaleźli w parku Kościuszki w Katowicach strażnicy miejscy, którzy zostali zaalarmowani przez matkę Katarzyny Waśniewskiej. Z jej relacji wynikało, że córka połknęła tabletki, źle się czuje i potrzebuje pomocy. Na razie nie ma żadnych dodatkowych informacji o tym zdarzeniu. Nie wiadomo, jakie leki połknęła Katarzyna Waśniewska, ani jak dużo. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Lekarze z katowickiego szpitala nie informują jednak o szczegółach dotyczących stanu zdrowia kobiety.
W środę matka małej Madzi zniknęła z mieszkania w Łodzi, które rodzicom dziecka zaoferował detektyw Krzysztof Rutkowski. W tym dniu para miała przejść kolejne badania na wykrywaczu kłamstw. Jak ustaliła reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, po godzinie 5 rano w środę Katarzyna Waśniewska spakowała swoje rzeczy do walizki i po kryjomu opuściła mieszkanie w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej.
Kwadrans przed godziną 10 kobietę nagrała kamera monitoringu na dworcu kolejowym Łódź Kaliska. Matka małej Magdy wsiadła do pociągu jadącego do Katowic. Później poszła do domu rodziców w Sosnowcu, widziano ją tam około 16. Po kolejnych dwóch godzinach Katarzyna Waśniewska została odnaleziona wraz z matką na terenie ogródków działkowych.
Policja nie zatrzymała Waśniewskiej, bo nie było do tego żadnych podstaw. Odebrała jedynie od niej oświadczenie na temat planowanego miejsca pobytu i przekazała je do wiadomości prokuratury w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci małej Magdy. Kobieta miała też stwierdzić, że odeszła od męża i nie chce do niego wracać. Dlatego zdecydowała się wyjechać z Łodzi.
Katarzyna Waśniewska zostawiła dwa listy pożegnalne. Dziennikarze RMF FM dotarli do jednego z nich. Oto jego treść:
W ostatnim czasie narastały podejrzenia co do udziału Katarzyny Waśniewskiej w śmierci jej córki. Mała Magda była poszukiwana od 24 stycznia. Początkowo jej matka twierdziła, że dziewczynka została porwana z wózka po tym, jak ona sama została zaatakowana na ulicy i straciła przytomność. Półtora tygodnia później Katarzyna Waśniewska przyznała, że dziecko nie żyje. Jak twierdziła, dziewczynka wyślizgnęła jej się z rąk i uderzyła główką o próg w mieszkaniu. Kobieta miała zaś ukryć zwłoki w panice i ze strachu. Faktycznie, ciało dziecka odnaleziono w zrujnowanym budynku w Sosnowcu.
Prokuratura postawiła Waśniewskiej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi jej pięć lat więzienia. 15 lutego, w dniu pogrzebu swojej córki, kobieta opuściła areszt. Sąd uznał bowiem zażalenie jej obrońców na zastosowanie aresztu.
Kilka tygodni po tragedii rodzice dziewczynki przenieśli się do Łodzi. Wyprowadzili się z Sosnowca, bo - jak tłumaczył wtedy Bartłomiej Waśniewski - "po tym, co się stało, nie widzieli dla siebie przyszłości" w tym mieście.
W ostatnim czasie prokuratura postawiła Katarzynie Waśniewskiej jeszcze dwa dodatkowe zarzuty. Dotyczą one zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenia fałszywych dowodów. Nieco wcześniej śledczy informowali, że nie wykluczają, że ktoś celowo pozbawił małą Magdę życia.