Zaskoczenia nie było - wybory prezydenckie na Białorusi wygrał Aleksandr Łukaszenka. Tak wynika z opublikowanych przez Centralną Komisję Wyborczą wstępnych rezultatów. Frekwencja wyborcza przekroczyła 80 procent, a w czasie głosowania nie zanotowano żadnych incydentów - poinformowała CKW.
"Nie przewiduję żadnych akcji protestacyjnych w Mińsku. Cała ta opozycja to jakichś dwudziestu ludzi. Prezydenta wybiera zaś naród Białorusi - tylko on i nikt więcej” - mówił w czasie głosowania Łukaszenka. Mimo jego zapewnień, wieczorem w stolicy kraju zebrało się kilka tysięcy osób, związanych z opozycyjnym kandydatem Uładzimirem Hanczarykiem, by protestować przeciw fałszerstwom wyborczym. "Głosowałem za Hanczarykiem. Wszyscy normalni ludzie na Białorusi głosują za nim, a przeciwko Łukaszence. Dlatego, że nasz kraj to taki, przepraszam za wyrażenie, kołchoz. Mieszkają w nim normalni ludzie, ale mówi się im co mają robić i co mówić” - tak powiedział jeden ze zwolenników białoruskiej opozycji. Hanczaryk tymczasem jest pewien, że władze dokonały fałszerstwa wyborczego. "Ten reżim powinien odpowiedzieć za to fałszerstwo przed prawem i narodem" - stwierdził Hanczaryk. Wielu zwykłych obywateli jest jednak zadowolonych z rządów Łukaszenki i nie chce zmian. "Przywykliśmy do niego, nie chcemy pieriestrojki. Teraz żyje nam się lepiej, niż kiedyś” - mówiła jedna z kobiet, mieszkających na prowincji. Nie brakowało także osób, których polityka zupełnie nie interesuje. "Nam jest wszystko jedno, kto będzie rządził. Chodzi nam tylko o to, żebyśmy mogli jakoś żyć i pracować”. Oficjalne wyniki wyborów prezydenckich na Białorusi mają być ogłoszone pojutrze.
Foto: Piotr Sadziński RMF
09:30