Jest szansa na wyjaśnienie zabójstwa byłego PRL-owskiego premiera i jego żony przed 13 laty. Policja wyklucza dziś rabunkowy motyw zbrodni. Chce użyć komputerowego systemu do identyfikacji śladów linii papilarnych. Ale ślady - prawdopodobnie w sądzie - zaginęły! - pisze "Gazeta Wyborcza".
Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja zostali zamordowani w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w swojej willi w Aninie. On uduszony w fotelu w gabinecie, ona zastrzelona ze sztucera w łazience.
Funkcjonariusze z Biura Wywiadu Kryminalnego przez ostatnie pół roku przeanalizowali 25 tomów akt sądowych, 16 tomów akt policyjnych, 20 tomów tzw. rozpracowań operacyjnych (tajnych). Analiza wskazuje, że nie chodziło o rabunek. Mieszkanie nie zostało splądrowane. Sprawcy przeszukali tylko gabinet Jaroszewicza. Szukali konkretnej rzeczy lub dokumentu - ujawnia Paweł Biedziak, dyrektor biura komunikacji społecznej w Komendzie Głównej Policji.
Jest w sprawie jednak coś, co może wprost prowadzić do zabójców - to trzy odciski palców: z ciupagi, za pomocą której uduszono premiera, słonecznych okularów na jego biurku i szafy w gabinecie. Przed 13 laty trzeba było w papierowym archiwum sprawdzać setki tysięcy kart daktyloskopijnych. Dziś ponad dwa miliony odcisków palców wprowadzonych zostało do komputerowego systemu AFIS. Komputer już kilkakrotnie pozwolił na wykrycie sprawców zbrodni sprzed lat - informuje "Gazeta Wyborcza".