"Na szczęście niektórzy wycofują się ze słów, które wypowiedzieli" - tak ks. Piotr Studnicki z Centrum Ochrony Dziecka w Krakowie skomentował w Popołudniowej rozmowie w RMF FM głośne wypowiedzi abpa Sławoja Leszka Głodzia i abpa Marka Jędraszewskiego nt. filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". "Myślę, że one były bardzo raniące, zwłaszcza dla osób, które miały odwagę wystąpić w tym filmie. (…) Myślę, że te osoby, które dzielą się swoim cierpieniem, naprawdę pomagają Kościołowi mierzyć się z kryzysem związanym z nadużyciami seksualnymi" - podkreślił duchowny. Pytany przez Marcina Zaborskiego, czy konkretni biskupi ponoszą odpowiedzialność za krzywdę dzieci - ofiar czynów pedofilskich popełnianych przez księży, ks. Studnicki odparł wprost: "Takie pytanie rodzi się po obejrzeniu tego filmu. Bez wątpienia".
"To jest film, który powinni obejrzeć i klerycy, i księża, bo pokazuje dramat wykorzystywania seksualnego małoletnich przez niektórych duchownych - i to pokazuje w sposób przeszywający, taki, który oddaje głos pokrzywdzonym. Bardzo potrzeba, żebyśmy w Kościele (...) zaczęli słuchać pokrzywdzonych" - podkreślał również ks. Studnicki.
"Ja nie wiem, jaka jest intencja autora (dokumentu), i nie chciałbym się na jej temat wypowiadać, natomiast jeśli osoby pokrzywdzone mówią o swoich zranieniach, o swojej krzywdzie, o cierpieniu, to w tym głosie (...) ja widzę akt odwagi i akt miłości do Kościoła" - zaznaczył.
Odnosząc się zaś do faktu zamiatania problemu pedofilii w Kościele pod dywan, np. przenoszenia księży oskarżonych o pedofilię do innych parafii, duchowny mówił: "Papież Franciszek i wcześniej papież Benedykt próbowali zastanawiać się nad przyczynami tego kryzysu. Jedną z przyczyn, które widzieli, był klerykalizm: czyli jakaś kultura korporacyjna, która zrodziła się wśród duchownych, biskupów, gdzie bardziej myślało się o interesie księży, biskupów, niż o osobach pokrzywdzonych. (...) Jeśli do takich sytuacji dochodziło, to uważam, że przełożeni muszą ponieść konsekwencje".
Ks. Studnicki podkreślił również: "Przyczyną tego kryzysu, który przeżywamy, nie jest to, że media zainteresowały się tym tematem, że bracia Sekielscy zrobili dokument na ten temat - ale grzechy i przestępstwa księży, którzy wykorzystywali seksualnie małoletnich, a także niewłaściwa reakcja niektórych przełożonych. Taka jest diagnoza już Jana Pawła II z 2002 roku".
"Wstyd mi, że ciągle tak to wygląda" - stwierdził ks. Studnicki w internetowej części rozmowy, odnosząc się do sytuacji, w których na kontakt z delegatem ds. pedofilii w Kościele trzeba czekać nawet kilka dni. "To pokazuje, jak dużo mamy do zrobienia" - ocenił. "Znam delegatów, którzy są w tym bardzo rzetelni, bardzo otwarci. I ci dodają mi nadziei. Mamy w Polsce różne prędkości" - stwierdził duchowny. "Mówimy często: ‘Kościół w Polsce’ - ale tak naprawdę to jest czterdzieści kilka wspólnot diecezjalnych, które - (jak) widać - różnią się pod względem wrażliwości i otwartości" - mówił.
Odniósł się również do propozycji utworzenia funduszu kościelnego mającego zadośćuczynić ofiarom pedofilii. "Mam nadzieję, że taki pomysł dojrzeje. Wiem, że biskupi na ten temat już rozmawiają. Chodzi o to, aby ta odpowiedź Kościoła była jak najbardziej kompleksowa. Słyszałem o takim pomyśle, który byłby finansowany nie ze składek wiernych, ale przede wszystkim ze składek osób duchownych" - relacjonował ks. Studnicki.
"Myślę, że tego musimy się w Kościele uczyć, (...) że ten grzech, który popełnili niektórzy, rzuca cień na całą wspólnotę Kościoła" - zaznaczył duchowny.
Marcin Zaborski: "Tylko nie mów nikomu" to jest film, który powinni obejrzeć wszyscy klerycy w polskich seminariach?
Ks. Piotr Studnicki: To jest film, który powinni obejrzeć i klerycy, i księża, bo pokazuje dramat wykorzystywania seksualnego małoletnich przez niektórych duchownych. I to pokazuje w sposób przeszywający, taki, który oddaje głos pokrzywdzonym. Bardzo potrzeba, żebyśmy w Kościele, i pewnie też w społeczeństwie, ale mówię tutaj ze strony Kościoła, zaczęli słuchać pokrzywdzonych.
Jedni mówią, że to jest dzieło przygotowane z miłości i troski o Kościół. Ale są też tacy, którzy mówią, że to jest atak na Kościół i część kampanii przeciwko katolikom.
Ja nie wiem, jaka jest intencja autora i nie chciałbym się na jej temat wypowiadać, natomiast jeśli osoby pokrzywdzone mówią o swoich zranieniach, krzywdzie, cierpieniu, to w tym odważnym głosie, nieraz pełnym gniewu, na pewno cierpienia, ja widzę akt odwagi i akt miłości do Kościoła.
Prymas za akt odwagi dziękował, za te świadectwa, które są w tym filmie. Ale słyszał też ksiądz głosy innych biskupów, arcybiskupa Głodzia, który mówił, że nie ogląda "byle czego". Słyszał ksiądz arcybiskupa Jędraszewskiego, który przekonywał, że z kłamstwa robi się element wielkiej polityki i że właściwie jest to bardzo mała i nędzna polityka.
No na szczęścia niektórzy wycofują się ze słów, które wypowiedzieli, bo myślę, że one też były bardzo raniące, zwłaszcza dla osób, które miały odwagę wystąpić w tym filmie. Jak mówię, ja z wielkim szacunkiem i wdzięcznością podchodzę do tych, którzy mają odwagę mówić o swoim cierpieniu i myślę, że naprawdę te głosy, te osoby, które się dzielą swoim cierpieniem, pomagają Kościołowi mierzyć się z kryzysem związanym z nadużyciami seksualnymi.
I może ksiądz podpowiedzieć biskupom, episkopatowi: Zobaczcie ten film. Może ich ksiądz namawiać?
To znaczy, wypowiadając się publicznie, pewnie to siłą rzeczy robię. Natomiast wielu biskupów, to wiem na pewno, obejrzało ten film. Podał pan przykład prymasa Polski, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski tez podziękował samemu reżyserowi tego filmu. Więc widać, że debata jest bardzo gorąca, ona dotyka także Kościoła i głosy są podzielone. Natomiast myślę, że ten film sprawia, iż wzrasta świadomość, jak wielkim dramatem, wielką krzywdą są przypadki, historie osób pokrzywdzonych.
A czy konkretni biskupi ponoszą odpowiedzialność za krzywdę dzieci, ofiar czynów pedofilskich popełnianych przez księży?
No takie pytanie się rodzi po obejrzeniu tego filmu, bez wątpienia. Ja jako znak, wręcz taki opatrznościowy, widzę taką koincydencję... Wraz z opublikowaniem tego dokumentu ukazał się dokument papieża Franciszka, który pociąga do odpowiedzialności biskupów. On wchodzi w życie 1 czerwca tego roku, ustanawia całą procedurę...
Ale czy na podstawie tego dokumentu można cofnąć się i wrócić do tego, co już było i rozliczyć biskupów, proboszczów, innych duchownych z tego jak reagowali albo jak nie reagowali?
Mówiąc szczerze nie jestem kanonistą, więc nie jestem tak biegły. I wydaje mi się, że to jest albo dla prawników, dla kanonistów. Natomiast na pewno wyznacza perspektywę na przyszłość od 1 czerwca, na pewno te przypadki zaniedbywania będą rozliczone i będą na pewno spływały doniesienia o tym, jeśli do takich zaniedbań dochodziło.
Zastanawia się ksiądz na tym jak to mogło się dziać, że biskupi, wykształceni ludzie, często przecież też profesorowie, mogli pomyśleć, że przenosząc księdza z parafii na parafię zamykają, rozwiązują problem przypadków pedofilii?
Papież - i Franciszek i wcześniej Benedykt - próbowali zastanawiać się nad przyczynami tego kryzysu. Jednym z takich przejawów, przyczyn, które widzieli jako diagnozę był klerykalizm - czyli jakaś taka kultura korporacyjna, która się zrodziła wśród duchownych, biskupów, gdzie bardziej myślało się o interesie księży, biskupów niż o osobach pokrzywdzonych.
Ksiądz oskarżony o pedofilię czy ksiądz z wyrokiem trafiający na kolejną parafię ze wskazaniem, że ma pracować z dziećmi. Jak to się mogło stać? Tak po ludzku się nad tym zastanawiam.
Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Też mi się to w głowie nie mieści, że jeśli były doniesienia, ktoś, przełożony mógł nie reagować albo reagować właśnie tak jak pan mówi błędnie... Jeśli do takich sytuacji dochodziło to uważam, że przełożeni muszą ponieść konsekwencje.
Ci, którzy liczą na dymisje w episkopacie mówią tak: Skoro do dymisji podał się cały episkopat w Chile i papież przyjął rezygnację części biskupów, to w Polsce też jest to możliwe.
Nie wiem, czy możliwy jest scenariusz chilijski w Polsce, natomiast na pewno to nowe prawo, które weszło, które papież ustanowił, pociąga do odpowiedzialności przełożonych kościelnych. I ono pokazuje, że wobec prawa wszyscy jesteśmy równi i wszyscy muszą zdać odpowiedzialność z tego, jak reagowali na kryzys.
Zaplanowana na czerwiec wizyta arcybiskupa Malty, który od lat zajmuje się problemem pedofilii to jest sygnał, że papież chce przyjrzeć się z bliska temu, co się dzieje w polskim Kościele?
Ta wizyta była planowana wiele, wiele wcześniej. Ja pamiętam rozmowy już w zeszłym roku. Zaproszenie poszło już do arcybiskupa, zostało skierowane do arcybiskupa. Tę całą wizytę koordynuje prymas Polski, dzisiaj też delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży. Więc nie jest bezpośrednio...
Tylko że ta wizyta będzie się odbywała w takim, a nie innym kontekście. W dyskusji, w której jesteśmy dzisiaj.
Oczywiście, dzisiaj ją odczytujemy także w tym kontekście, który się zrodził po publikacji dokumentu braci Sekielskich, natomiast ona - jak mówię - nie jest bezpośrednią odpowiedzią na tę sytuację, chociaż może bardzo pomóc w zmierzeniu się z sytuacją, z jaką mamy do czynienia - to znaczy chociażby mam taką nadzieję, że pomoże zmienić mentalność tych przełożonych, tych biskupów, którzy jeszcze bardzo obronnie podchodzą do tej sytuacji, jaką przeżywają, którzy widzą w całej tej sytuacji jakiś zewnętrzny atak na Kościół. Tymczasem jeżeli coś jest przyczyną tego kryzysu, który przeżywamy, to nie to, że media się zainteresowały tym tematem, że bracia Sekielscy zrobili dokument na ten temat, ale grzechy i przestępstwa księży, którzy wykorzystywali seksualnie małoletnich, a także niewłaściwa reakcja niektórych przełożonych - taka jest diagnoza już Jana Pawła II już z 2002 roku, która została później wielokrotnie powtórzona przez i papieża Benedykta, i dzisiaj papieża Franciszka. Więc to są realne przyczyny kryzysu, który przeżywamy. A nie zainteresowanie medialne.
Zobacz najciekawsze wątki internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM: