To pracownica bloku operacyjnego szpitala MSWiA w Krakowie była nosicielką paciorkowca, którym zakaziły się pacjentki oddziału ginekologicznego. Takie są wyniki badań mikrobiologicznych – dowiedział się RMF FM.
Mikrobiolodzy jednoznacznie stwierdzili, że zakażenie odbyło się drogą kropelkową. Zarazki z gardła pracownicy bloku operacyjnego do powietrza dostały się poprzez maskę ochronną na twarzy. Ta maska już nie była całkiem szczelna. Wtedy drogą kropelkową takie drobnoustroje mogą bardzo łatwo przedostać się na ranę operacyjną - mówi prof. Piotr Heczko, kierownik Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Specjaliści nie chcą zdradzić danych kobiety, która zakaziła młode matki. Twierdzą, że zrobiła to nieświadomie. Kobieta jest obecnie leczona.
Pod koniec października u czterech kobiet, które w szpitalu MSWiA urodziły przez cesarskie cięcie, wykryto zakażenie paciorkowcem, które doprowadziło do posocznicy. Trzy z nich trafiły do Szpitala Uniwersyteckiego, z czego stan dwóch pacjentek był ciężki. Dwie kobiety wciąż przebywają w placówce.
Bakteria paciorkowca na co dzień żyje w nosie lub w gardle i z reguły wywołuje anginę, zapalenie gardła, a także zapalenie septyczne stawów, opon mózgowo-rdzeniowych i wsierdzia. W przypadku zakażonych kobiet, bakteria przedostała się do krwiobiegu. Organizm został zakażony i dopiero podanie silnych antybiotyków zniszczyło bakterię.