Urzędowe ceny to jest wykluczona opcja. Nie da się tego zrobić. Jeśli by koszty przekraczały tę cenę, to nikt by nie chciał tego produkować, więc to by trzeba dopłacać - mówił w rozmowie "7 pytań o 07:07" w Radiu RMF24 wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Pytany o sprawę transportu ukraińskich zbóż, powiedział, że Polska planuje otworzyć kolejne przejścia graniczne. "Już od wielu dni pracują służby fitosanitarne, weterynaryjne, 24 godziny na dobę, przez cały czas, żeby tutaj nie było żadnych zatorów, jeśli chodzi o kontrole graniczne" - podkreślał.
Michał Zieliński, RMF FM: Organizacja Narodów Zjednoczonych prowadzi rozmowy o zapewnieniu dostaw rosyjskich nawozów dla światowego rolnictwa. Chodzi też o odblokowanie transportu ukraińskiego zboża, bo działania wojenne i odcięcie przez Rosjan Morza Czarnego sprawiają, że spichlerz Europy nie spełnia swojej roli. Ten drugi problem jest również przedmiotem troski i starań Stanów Zjednoczonych. Ważną rolę ma tu odegrać Polska. Gościem rozmowy "7 pytań o 07:07" jest Henryk Kowalczyk, wicepremier minister rolnictwa i rozwoju wsi. Dzień dobry.
Henryk Kowalczyk: Dzień dobry, witam serdecznie.
Mowa jest o przewozie zboża z Ukrainy do Rumunii i stamtąd dalej w świat, ale przede wszystkim przez Polskę i dalej przez nasze porty. Proszę powiedzieć więcej na ten temat, jak to się miałoby odbywać na większą skalę?
Przede wszystkim w tej chwili już transport się odbywa. Natomiast faktycznie jest tak, że Unia Europejska nawet wydała komunikat 12 maja o takiej pomocy, stworzeniu korytarzy solidarnościowych, którym by miało być transportowane zboże z Ukrainy w związku z blokadą portów Morza Czarnego. Oczywiście Polska jest głównym partnerem w tym przedsięwzięciu. W tej chwili odbywa się to zarówno transportem kołowym, w samochodach, na ciężarówkach ale też i transportem kolejowym, co jest ważniejsze dla Ukrainy. Natomiast problem polega na tym i tutaj musimy bardzo mocno nad tym pracować, technicznie ten problem rozwiązywać, przy pomocy choćby Unii Europejskiej - mamy różne szerokości torów na Ukrainie, jak i w Polsce, i jest to ogromny problem. Nie może wprost przyjechać pociąg z Ukrainy i jechać przez Polskę do portów. Musimy albo przeładować, albo przestawiać wagony, więc to jest to bardzo wąskie gardło.
No właśnie to jest problem, bo Ukraina chce wysłać kilka milionów ton zboża nawet na miesiąc. A u nas możliwości są takie, że w kwietniu udało się przewieźć ponad pół miliona, czyli dziesięć razy mniej. Jaki jest pomysł na to, żeby pokonać tę przeszkodę? Nasza nasza sieć transportowa w ogóle jest wystarczająca, żeby to zadanie wypełnić?
Myślę, że nie jest wystarczająca, jeśli chodzi o możliwości techniczne transportowe. Nie wystarczy nam samochodów, nie wystarczy nam wagonów tego typu. Stąd właśnie zainteresowanie Komisji Europejskiej i stąd chęć udzielenia pomocy. Co do 4-5 milionów ton, bo takie są właściwie szacowane potrzeby na miesiąc, to oczywiście będzie bardzo trudno spełnić i tego wąskiego gardła na granicy nie da się pokonać w ciągu kilku tygodni, chociaż planujemy w tej chwili otworzyć kolejne przejścia graniczne, które były nieużywane do tego typu transportu. Już od wielu dni pracują służby fitosanitarne, weterynaryjne, 24 godziny na dobę, przez cały czas, żeby tutaj nie było żadnych zatorów, jeśli chodzi o kontrole graniczne. To jest jeden element, ale ten element techniczny jest dużo trudniejszy do pokonania.
Ale jak tu Komisja Europejska może nam w tym pomóc, pokonać to techniczne utrudnienie?
Przede wszystkim może dostarczyć nam wagony i środki transportu z innych krajów, żeby też inne kraje wspomogły w tym transporcie. To jest główne zadanie Komisji Europejskiej. Myślę, że tutaj po tym spotkaniu, które w poniedziałek mieliśmy wspólnie z ministrem rolnictwa Ukrainy, Stanów Zjednoczonych i był obecny również komisarz do spraw rolnictwa Unii Europejskiej Janusz Wojciechowski, takie deklaracje padały i tutaj będziemy współpracować w tym zakresie. Zwiększymy na pewno przepustowość, zwiększymy transport, czy osiągniemy takie ilości, które byłyby docelowe? Na ten moment trudno określić. Pewnie wszystkiego się nie uda w ten sposób przewieść.
A mniej więcej wiadomo, ile tych wagonów możemy dostać i ile by było potrzebnych?
Przepustowość dla nas, dla Ukrainy to jest około 150 wagonów dziennie, natomiast potrzeby byłyby kilkakrotnie większe, 5-6 razy większe i wtedy możemy mówić wtedy o jakimś docelowym przesyle. No i oczywiście transport samochodowy, bo to jeden i drugi musi być zastosowany, żeby to było skuteczne. I chcemy też zastosować przeładunki na stacjach, gdzie kończą się szerokie tory. Ważny jest też mobilny sprzęt do przeładunku zbóż.
Panie premierze, a jak się przedstawia sytuacja z tymi nawozami? Dla polskich rolników zdrożały kilkukrotnie, nawet 10-krotnie niektóre rodzaje, o ile się nie mylę. Ma tu jakiś wpływ brak rosyjskich nawozów, czy tutaj tylko chodzi o ceny, które rosną?
Na razie na razie tych nawozów wystarcza, natomiast tak naprawdę to my mamy w tej chwili embargo i wojnę dopiero trzeci miesiąc, więc to nie jest już taki długi okres czasu z pozycji rolnictwa, gdzie tam liczy się sezon na rok. Natomiast ważne jest tutaj, że nawozy są niestety bardzo drogie i to zdrożały już przed wojną. Wielokrotny wzrost cen gazu spowodował wzrost cen nawozów. Teraz te ceny co prawda ustabilizowały, niestety na poziomie dużo wyższym, niż normalnie, ale nie dziesięciokrotnie. Takiego wzrostu nie było nigdy, ale był moment, że na przykład czterokrotnie ceny wzrastały. Teraz jest to około 2,5-3 razy więcej niż w normalnym czasie sprzed roku. Więc stąd pomoc m.in. dla rolników kupujących te nawozy w formie dopłat.
I polscy rolnicy w tym sezonie będą używać nawozów w takiej ilości, jak zwykle? Nie musimy się obawiać o to, że plony będą niższe?
W sezonie, który trwa, już ma się ku końcowi - bo sezon zakończy się żniwami i to już niedługo, bo to będzie za 2-3 miesiące - tych nawozów rolnicy myślę, że zastosują, no może nie 100 proc. tego co w normalnym czasie, ale niewiele poniżej, dlatego że część rolników miała kupione nawozy tuż po żniwach, bo niektórzy tak sprzedają zboże, kupują nawozy. Część kupuje po droższej cenie, bo z kolei sprzedała zboże po droższej cenie już teraz, a część kupiła dlatego, że są dopłaty i mam nadzieję, że również ta część jest istotna. Natomiast w następnym sezonie ceny będą pewnie niewiele niższe. Tylko na to, że skoro zboże jest droższe, to rolnicy skalkulują sobie, że jednak nawet przy wysokich cenach nawozów, ale jednocześnie wysokich cenach zbóż warto stosować nawożenie, żeby plony nie spadły. Co jest ważne, bo w kryzysie ukraińskim spadek plonów byłby tutaj niebezpieczny, szczególnie dla globalnej gospodarki żywnościowej, bo to jest istotne, o czym mówiliśmy na kongresie FAO w Łodzi.
Nawozy drożeją, paliwo drożeje. No i mamy też zmniejszoną podaż z powodu wojny. Nic dziwnego, że wszelkie prognozy mówią, że ceny żywności będą nadal rosły, że to nie koniec. Mamy wzrost cen tłuszczów o połowę, mięsa o jedną trzecią w skali roku, pomidorów na przykład o dwie trzecie. I tu niewiele zmienia wyzerowanie VAT-u. Radzi pan, żeby kupować towary niepsujące się na zapas?
Nie sądzę, bo to akurat by trzeba było te ilości duże i takie zapasy nie spowodują wielkiej różnicy cenowej. Tym bardziej, że one już nie są tanie w tym momencie, bo zboża już przecież zdrożały. To, co było rok temu, a teraz, to już jest wyższy poziom. I ten wyższy poziom już nie powinien rosnąć znacząco w tym momencie.
A czy rząd ma w zanadrzu ewentualne wprowadzenie urzędowych cen na niektóre produkty, czy to jest wykluczona opcja?
Urzędowe ceny to jest wykluczona opcja. Nie da się tego zrobić. Bo, co oznacza urzędowa cena?
Maksymalna.
Jeśli by koszty przekraczały tę cenę, to nikt by nie chciał tego produkować, więc to by trzeba dopłacać. Więc lepiej, żeby stosować pomoc bardziej ogólną, tzn. pomoc antyinflacyjną, jeśli chodzi o rodziny uboższe, to są m.in. wcześniejsza wypłata i w ogóle wypłata 14. emerytury, bo przecież nie była najpierw planowana w budżecie. To na pewno będzie waloryzacja emerytur. Płace reguluje rynek, one rosną znacznie szybciej niż w latach ubiegłych. Ustalenie cen jakichkolwiek cen urzędowych mogłyby spowodować to, że jeśli koszty produkcji takiego towaru przekroczą cenę urzędową, to by wszyscy przestali produkować. Więc to nie ma żadnego w tym momencie sensu.