Komendant Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie zwolnił ze służby ze skutkiem natychmiastowym jednego z wykładowców, który doniósł na niego do prokuratury - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Chodzi o badaną już przez śledczych sprawę habilitacji komendanta, w której miał on wykorzystać wyniki prac swoich podwładnych.
Komendant tłumaczy - mówiąc w skrócie - że zwolnił wykładowcę, bo miał takie prawo. Argumentował, że wyrzucenie pracownika dydaktycznego odbyło się w oparciu o przepisy umożliwiające zwolnienie ze służby funkcjonariusza, który osiągnął 30 lat wysługi emerytalnej. W samej decyzji chodziło "o konieczność zapewnienia właściwego poziomu dyscypliny oraz prawidłowego funkcjonowania jednostki zhierarchizowanej jaką jest Wyższa Szkoła Policji".
Sam zwolniony natomiast twierdzi, że to represja i pozbycie się niewygodnego współpracownika, który skutecznie zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu nieprawidłowości. Wykładowca zwrócił też uwagę na niespotykany tryb odwołania - zostało mu wręczone podczas zajęć ze studentami, których musiał wyprosić z sali.
W październiku tego roku po emisji reportażu "Superwizjera" TVN o komendancie-rektorze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji poinformowało, że w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie wszczęta została kontrola. Według ustaleń dziennikarzy, byli i obecni wykładowcy uczelni zarzucali Markowi Fałdowskiemu plagiat pracy habilitacyjnej, przekroczenie uprawnień i mobbing.
Komendantowi-rektorowi miało zależeć na szybkiej habilitacji. By przyspieszyć proces, policjant - według jednego z pracowników uczelni - miał złożyć części wykładowców propozycję, by uczeni wpisali go do swoich publikacji. Ci, którzy na nią przystali, mieli otrzymać wyższe premie, nagrody, szybciej awansować.