"Przedstawiono mi zarzut, który uważam za kompletnie nieprawdziwy. Nie przyznałem się do winy. Złożyłem wyjaśnienia" - stwierdził w oświadczeniu były europoseł Prawa i Sprawiedliwości Karol Karski, który dołączył do grona podejrzanych w aferze Collegium Humanum. "Żyjemy obecnie w państwie, które nie ma już wiele wspólnego z demokratycznym państwem prawa" - ocenił.
Prokuratura Krajowa poinformowała dziś, że Karolowi Karskiemu (zgadza się na podawanie pełnego nazwiska) przedstawiono zarzuty korupcyjne związane z powoływaniem się na wpływy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w celu uzyskania pozytywnych opinii na prowadzenie filii Collegium Humanum w Pradze, Bratysławie i Andiżanie, a w przypadku filii na Słowacji, pozytywnego wydania opinii na kierunku pedagogika. Rektor Collegium Humanum miał w zamian opłacić Karskiemu raport sondażowy za 14 760 zł oraz bilbordy do Parlamentu Europejskiego za 22 195,35 zł.
Były europoseł stwierdził w oświadczeniu, że "wbrew pewnym insynuacjom" nie był zatrzymany. "Przybyłem na wezwanie prokuratury samodzielnie, mimo że niedawno przeszedłem operację chirurgiczną, po której wystąpiły pewne komplikacje. Nic w mojej sprawie nie odbyło się wczoraj" - zapewnił Karski.
Polityk PiS-u ocenił, że znalazł się w dziwacznej sytuacji. "Z jednej strony mam nie wypowiadać się o merytorycznej treści postępowania. Z drugiej zaś prokuratura sama wybiórczo przedstawia - wbrew swoim wcześniejszym deklaracjom - pewne informacje. Mówiono mi, że ich upublicznienie przeze mnie może zagrozić prawidłowemu tokowi postępowania. Nie mogę przy tym przedstawiać informacji świadczących o mojej niewinności" - wskazał.
"Żyjemy obecnie w państwie, które nie ma już wiele wspólnego z demokratycznym państwem prawa. W celu zrównoważenia udziału w sprawie osób z kręgu koalicji rządzącej, do postępowania bezpodstawnie dopisano osobę niewinną, która jest członkiem opozycji" - podsumował Karski. Nawiązał w ten sposób do postawienia zarzutów prezydentowi Wrocławia Jackowi Sutrykowi, popieranemu przez obecny obóz władzy.