Sądowi w Gdańsku nie udało się dziś przesłuchać ani Jarosława Kaczyńskiego, ani Lecha Wałęsy. To cywilny proces, w którym prezes PiS pozwał byłego prezydenta za wpisy w internecie. Wałęsa zarzucił w nich Kaczyńskiemu odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Przesłuchanie prezesa PiS - który jest obecnie w Warszawie miało być przeprowadzone w trybie wideokonferencji.

Zaważyły względy techniczne i zła jakoś dźwięku oraz połączenia. Obecni w Gdańsku niezbyt wyraźnie słyszeli to, co mówił Jarosław Kaczyński. Podobne problemy zgłaszali pełnomocnicy stron, którzy byli obecni w Warszawie. To był bezpośredni powód, jaki wskazywał sąd.

Kontrowersje budziła sama forma wideokonferencji - pełnomocnicy Jarosława Kaczyńskiego informowali, że prezes PiS ma "przeciwwskazania do dalekich podróży". Przedstawiciele Lecha Wałęsy w odpowiedzi podał jednak kilka przykładów miast, które Kaczyński odwiedził w ciągu kilku ostatnich dni.

Problemem była też nagła, niezapowiadana wcześniej nieobecność Lecha Wałęsy. Jego pełnomocnik tłumaczył, że były prezydent ma kontuzję kręgosłupa.

Kolejna próba przesłuchania będzie miała miejsce 22 listopada. Sąd wezwał zarówno Jarosława Kaczyńskiego, jak i Lecha Wałęsę do osobistego stawienia się na rozprawie tutaj w Gdańsku. 

Wałęsa w 2016 roku napisał na Facebooku, że "Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 roku". W oświadczeniu, którego domaga się od Wałęsy Kaczyński, ma znaleźć się stwierdzenie, że były to "bezprawne i nieprawdziwe zarzuty".

Kaczyński domaga się również przeprosin za słowa Wałęsy o tym, że "nie jest zdrowy, zrównoważony psychicznie".

Ponadto prezes PiS chce, by były prezydent przeprosił go za zarzuty wydania polecenia "wrobienia" go, przypisania mu współpracy z organami bezpieczeństwa PRL.

Treść pozwu szefa PiS sam Wałęsa zamieścił pod koniec lipca 2017 roku na Facebooku. Na zadane mu wówczas pytanie, czy przeprosi Kaczyńskiego, powiedział Polskiej Agencji Prasowej: "w żadnym wypadku", odsyłając jednocześnie do tego, co napisał na społecznościowym portalu.

Stwierdził tam: Wszystko, co Pan przygotował przeciw mnie na tych 15 stronach pozwu, potwierdzam, niczego się nie wypieram i z niczego nie będę się przed Panem i Pańskimi agentami wyciągniętymi z komuny tłumaczył. Powtórzę - uważam, że za śmierć smoleńską odpowiada Pan, bo to Pan realizował swoją obłąkaną wersję walki o władzę. To było tak jak dziś, obłąkana wersja utrzymania władzy z Panem w roli głównej.

Prezes PiS domaga się od byłego prezydenta wpłaty 30 tysięcy złotych na Fundację Hospicjum Onkologicznego św. Krzysztofa w Warszawie.

(az)