Nie było aż tak dużych różnic zdań między mną a panem Jarosławem Kaczyńskim - powiedział po konfrontacji z prezesem PiS były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Spotkanie obu panów w łódzkiej prokuraturze trwało niespełna półtorej godziny. Wcześniej zeznania Kaczmarka konfrontowano z relacjami byłego szefa policji Konrada Kornatowskiego.
Jarosław Kaczyński pół godziny spóźnił się na konfrontację z byłym szefem MSWiA. Na teren prokuratury w Łodzi wjechał samochodem w obstawie BOR-u. Ani przed wejściem do budynku, ani po wyjściu prezes PiS nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Po zakończeniu zeznań szybko schował się za roletami szyb samochodu.
W swoich wcześniejszych wypowiedziach Jarosław Kaczyński podkreślał, że relacje Kaczmarka to czysta konfabulacja. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że on się specjalizuje w konfabulacjach. Wiem, co mówił publicznie. Nie wiem, co zeznawał, ale to, co mówił publicznie, to była jedna wielka konfabulacja.
Mogę odwzajemnić się tym samym – mówił przed budynkiem prokuratury Kaczmarek. Prawda, która jest prawdą Kaczyńskiego, jest prawdą wybieralną - komentował. Po wyjściu z prokuratury zaznaczył jednak, że konfrontacja była rzeczowa, dużych różnic zdań między nim a Jarosławem Kaczyńskim nie było.
Wcześniej zeznania Kaczmarka konfrontowano z relacjami Kornatowskiego. Po wyjściu z prokuratury były szef policji nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Choć - jak sam twierdzi - uważa, że ta cała sprawa powinna być jawna i publiczna, to został jednak zobowiązany przez śledczych do zachowania tajemnicy. Powiedział jedynie, iż jest zadowolony z konfrontacji, ale trudno mu ją ocenić.
Kornatowski przyszedł do prokuratury wraz z Kaczmarkiem. Przed wejściem do budynku podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko, że nie było dowodów na zatrzymanie Barbary Blidy.
Konfrontacja Kaczmarek-Kornatowski trwała niespełna 1,5 godziny; była kolejną z zaplanowanych na ten tydzień. Łódzcy śledczy przeprowadzają konfrontacje, bo chcą porównać różne wersje wydarzeń, jakie pod przysięgą podali prokuratorom uczestnicy narady u byłego premiera, do której doszło przed zatrzymaniem byłej posłanki SLD.
To właśnie podczas tej narady miało paść hasło, aby Barbarze Blidzie nie zakładać kajdanek. Takie rady miał dawać osobiście premier Jarosław Kaczyński. Zbigniew Ziobro miał z kolei zapewniać premiera, że dowody zebrane na udział Blidy w aferze węglowej są bardzo mocne i pozwalają ją zatrzymać. Dziś wiemy, że nie do końca tak było.
Akta sprawy z łódzkiej i katowickiej prokuratury dotarły już do sejmowej komisji badającej okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy - poinformował o tym przewodniczący komisji, Ryszard Kalisz.
Przesłuchania w Łodzi trwają od wielu tygodni, co nie umknęło uwadze tych, którzy mieszkają i pracują w okolicy. Reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka rozmawiała z ochroniarzem, pracującym nieopodal.