Po raz pierwszy od tygodni pracownicy państwowej administracji na Ukrainie wrócili do normalnej pracy. Wcześniej - zgodnie z zapowiedziami - opozycja zniosła blokady budynków rządowych.
Do 26 grudnia, czyli dnia powtórki drugiej tury wyborów prezydenckich, z ulic miasta nie znikną jednak całkowicie opozycyjne miasteczka namiotowe i manifestanci. Ciągle nie wiadomo, co przyniosą najbliższe tygodnie i czy pomarańczowa rewolucja nie stanie się rewolucją rozczarowania.
Ukraińcy pokładają ogromne nadzieje w liderze opozycji Wiktorze Juszczenko. Trudno jednak uwierzyć, że kraj zmieni się w mgnieniu oka. Trzeba pamiętać, że władza to pieniądze i wpływy. Nie bez powodu mieszkańcy Kijowa żartują, że nigdzie nie spotkasz takich marek samochodów, jak na uliczkach przy Radzie Najwyższej.
Za plecami Juszczenki nie stoją jednak tylko ideowcy, ale oligarchowie, jak Petro Poroszenko - właściciel kanału piątego, cukrowni w Rosji i wielu przedsiębiorstw na Ukrainie. Nie bez powodu wydaje on miliony na "pomarańczową rewolucję" i nie bez przyczyny Nasza Ukraina przyjęła reformę konstytucyjną, ograniczającą władzę prezydenta. Julia Tymoszenko, żelazna dama rewolucji, już zapowiedziała zaskarżenie tej reformy.