Od opinii biegłego zależy, czy i jakie zarzuty usłyszy Jacek Międlar po opublikowaniu skandalicznego filmu, w którym odczytał fragmenty manifestu zamachowcy z Nowej Zelandii - ustalili nasi reporterzy. Policjanci z Wrocławia zajęli się sprawą nagrania, w którym były ksiądz usprawiedliwiał niektóre słowa Brentona Tarranta.
Biegły ma dokładnie przeanalizować ponad 40-minutowe nagranie i w opinii stwierdzić, czy słowa Jacka Międlara są nawoływaniem do nienawiści pod kątem art. 126 a kodeksu karnego, który zakazuje nawoływania lub pochwalania ludobójstwa, udziału w masowym zamachu, czy dyskryminacji.
Funkcjonariusze z wrocławskiej policji - po zamieszczeniu kontrowersyjnego filmu w internecie - zwrócili się do serwisu YouTube z wnioskiem o usunięcie nagrania. W tej chwili nie ma go już w całości w internecie, fragmenty są dostępne w portalach społecznościowych.
Sam Międlar w internecie stwierdził, że w swoim filmie nie pochwalał zamachu.
Prokuratura do tej pory nie zareagowała na nagranie, bo - jak usłyszał reporter RMF FM Patryk Michalski - żadne zawiadomienie w tej sprawie nie wpłynęło.
Bulwersujący film jest jednak szeroko komentowany w mediach i po obejrzeniu ponad 40-minutowego nagrania uzasadnione jest pytanie, czy śledczy nie powinni działać z urzędu - choćby na podstawie artykułu 256 kodeksu karnego, który zakazuje publicznego propagowania faszyzmu i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych i rasowych.
W nagraniu pojawiają się bulwersujące słowa o czystości rasowej, czy pochwały dla zachowania terrorysty, który - jak ujawniliśmy w RMF FM - w grudniu odwiedził Polskę.
Polskie służby potwierdziły, że zamachowiec z Nowej Zelandii Brenton Tarrant był w Polsce w grudniu ubiegłego roku. Służby próbują odtworzyć dokładny przebieg pobytu zamachowca w naszym kraju. Dotychczas udało nam się ustalić, że mężczyzna przemierzył w Polsce ponad 2000 kilometrów. Poruszał się drogami lokalnymi i autostradami. Zbadano to na podstawie logowań jego telefonu.
Służby sprawdzają też billingi, żeby ustalić z kim z Polski kontaktował się mężczyzna. Trwa też przegląd nagrań z monitoringu. Nieoficjalnie wiemy, że zamachowiec z Polski pojechał na Litwę.
Przypomnijmy, że na magazynkach do broni maszynowej, której używał zamachowiec, było nazwisko Feliksa Kazimierza Potockiego, hetmana, który walczył z Turkami między innymi pod Wiedniem, za czasów Jana III Sobieskiego. Dodatkowo na karabinie był napis "Wiedeń 1683".
Zamachowiec wspominał też o Polsce w swoim manifeście, który umieścił w sieci. 74-stronicowy tekst pokazuje, że Australijczyk jest rasistą, wyznającym teorię o wyższości białej rasy i ma wyraźnie antymuzułmańskie poglądy.