Zdecydowana większość Polaków uważa, że sprawa wykorzystywania oprogramowania szpiegowskiego Pegasus m.in. wobec Krzysztofa Brejzy powinna zostać wyjaśniona - wynika z sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej". Ankietowani nie byli jednak jednogłośni w sprawie tego, kto powinien się sprawą zająć.
Ponad 60 proc. Polaków uważa, że sprawa inwigilowania Pegasusem, m.in. senatora KO Krzysztofa Brejzy, prokurator Ewy Wrzosek i adwokata Romana Giertycha, powinna zostać wyjaśniona.
20,1 proc. ankietowanych uważa, że sprawą powinna zająć się sejmowa komisja śledcza. O taką procedurę wnioskowała opozycja, jednak na razie przedstawiciele rządu oraz Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że nie jest ona potrzebna.
Mniej Polaków chciałoby, żeby sprawą podsłuchów zajęła się sejmowa komisja ds. służb specjalnych (tylko 2,5 proc. ankietowanych wybrało taką odpowiedź) lub specjalna komisja powołana przez Senat (9,7 proc.).
13,7 proc. badanych twierdzi, że sprawą powinna zająć się Najwyższa Izba Kontroli. Przypomnijmy, że już w 2019 roku NIK zwracała uwagę na "tajemniczą fakturę", która - według prezesa Izby Mariana Banasia - dotyczyła zakupu oprogramowania Pegasus.
Niemal co piąty Polak (18,8 proc.) uważa, że sprawą powinny zająć się inne instytucje.
14,9 proc. badanych uważa, że inwigilacja Pegasusem w ogóle nie wymaga wyjaśnień. Zdania w tej sprawie nie ma z kolei 20,3 proc. badanych.
Agencja Associated Press pod koniec roku podała, że komórka senatora KO Krzysztofa Brejzy w 2019 roku została ponad 30 razy zhakowana przy pomocy oprogramowania Pegasus. W tym czasie Brejza odpowiadał za kampanię wyborczą Koalicji Obywatelskiej. Brejza po tych doniesieniach podkreślił, że sprawa inwigilowania Pegasusem powinna być wyjaśniona przez komisję śledczą. Według niego wpłynęło to na przebieg wyborów parlamentarnych.
Wcześniej AP pisała, że Pegasus był wykorzystywany do inwigilacji mecenasa Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek. Ślady włamań na urządzenia znaleźli badacze organizacji Citizen Lab powiązanej z Uniwersytetem w Toronto. Citizen Lab nie podaje, kto zlecił ataki na urządzenia Giertycha i Wrzosek, producent systemu - firma NSO - też nie informuje, kto jest jej klientem, ale wskazuje, że pracuje wyłącznie z agencjami rządowymi.
Inwigilacja systemem Pegasus to nie tylko dostęp do rozmów i wiadomości, ale także mikrofonów i aparatów w smartfonie. Ewa Wrzosek uważa, że prokuratura nie miała żadnych podstaw do stosowania takich technik i że inwigilacja to kolejna odsłona zemsty za wszczęcie przez nią śledztwa ws. organizacji wyborów kopertowych. W środę Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia postępowania w sprawie prokurator Ewy Wrzosek, która złożyła zawiadomienie o "domniemanym cyberataku na jej telefon komórkowy".
Jeszcze wcześniej, w połowie 2020 roku "Rzeczpospolita" ujawniła, że główne dowody w śledztwie przeciwko Sławomirowi Nowakowi opierają się na "zabezpieczonych rozmowach na szyfrowanych komunikatorach" pozyskanych dzięki Pegasusowi. Były minister transportu i były szef ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy.
Polskie służby oraz władze długo nie przyznawały się, że zakupiły system Pegasus. Centralne Biuro Antykorupcyjne oświadczyło, że "nie zakupiło żadnego systemu masowej inwigilacji Polaków". Podobne słowa padły w RMF FM z ust wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Jest to jednak bardzo wymijająca deklaracja, albowiem Pegasus nie zapewnia "masowej" inwigilacji - może infekować jednak poszczególne urządzenia, należące do konkretnych osób.
Na początku roku jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznał, że polskie służby mają dostęp do oprogramowania. Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach. Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia - mówił w rozmowie z tygodnikiem "Sieci".
Pegasus to system, który został stworzony przez izraelską firmę NSO do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Pod koniec listopada gazeta "Calcalist" poinformowała o znacznym ograniczeniu przez izraelskie władze liczby państw, do których firma NSO Group będzie mogła eksportować oprogramowanie Pegasus, pozwalające inwigilować użytkowników np. smartfonów.
Lista została zmniejszona ze 102 do 37 państw, a znalazły się na niej tylko te kraje, w których nie dochodzi do łamania praw człowieka. Zakaz objął m.in. Polskę i Węgry.
W lipcu opublikowane zostały wyniki międzynarodowego dziennikarskiego śledztwa 17 mediów, gdzie stwierdzono, że oprogramowanie Pegasus umożliwiało śledzenie co najmniej 180 dziennikarzy, 600 polityków, w tym trzech prezydentów, 10 premierów i jednego króla oraz 85 działaczy praw człowieka i 65 liderów biznesu z różnych krajów.
Przy pomocy Pegasusa można nie tylko podsłuchiwać rozmowy z zainfekowanego smartfona, ale też uzyskać dostęp do przechowywanych w nim innych danych, np. e-maili, zdjęć czy nagrań wideo, oraz kamer i mikrofonów.