W sprawie zaginionego szyfranta wywiadu wojskowego informowano premiera, ministra odpowiedzialnego za służby specjalne i żandarmerię. Były jednak i zaniechania. Takie wnioski płyną z czwartkowego posiedzenia sejmowej komisji do spraw służb specjalnych.
Kiedy w Służbie Wywiadu Wojskowego zorientowano się, że nie ma chorążego Stefana Zielonki, informowano kolejno tych urzędników, którzy o tego rodzaju zdarzeniach wiedzieć powinni. Szef SWW, pułkownik Radosław Kujawa przyniósł komisji dokumenty, które mają to potwierdzać. Sam przewodniczący komisji Stanisław Rakoczy przyznaje, że ktoś zapomniał o nim: Być może w nawale tego wszystkiego co się działo, także ja nie zostałem poinformowany.
Nie poinformowano też prokuratury – dodaje Zbigniew Wassermann. To jeszcze nie koniec: Istotne jest pytanie, czy był powiadomiony pan prezydent. Jest to przecież ważne wydarzenie w sferze bezpieczeństwa - dodaje Wassermann. Po czwartkowym posiedzeniu niewiele się wyjaśniło. Nadal nie można wykluczyć żadnej wersji zdarzenia. Również tej o zwerbowaniu Zielonki przez obcy wywiad.