Przed sądem rejonowym w Żywcu ruszył proces rodziców dwóch małych chłopców, którzy latem ubiegłego roku zginęli w pożarze domu w Rajczy. Rodzice są oskarżeni o narażenie dzieci na niebezpieczeństwo i nieumyślne spowodowanie ich śmierci.

Przed sądem rejonowym w Żywcu ruszył proces rodziców dwóch małych chłopców, którzy latem ubiegłego roku zginęli w pożarze domu w Rajczy. Rodzice są oskarżeni o narażenie dzieci na niebezpieczeństwo i nieumyślne spowodowanie ich śmierci.
Oskarżeni na sali rozpraw. /Michał Szalast /PAP

Według prokuratora, wina rodziców polega na tym, że nie wynieśli z płonącego domu synów, 2-letniego Patryka i niespełna rocznego Krystiana. Oskarżeni mieli po prawie 3 promile alkoholu w organizmie. Zdaniem oskarżyciela właśnie to spowodowało, że nie byli w stanie racjonalnie myśleć.

Do pożaru drewnianego domu, w którym mieszkała rodzina, doszło w nocy z 1 na 2 lipca ub.r. Dym obudził Damiana M., który zaczął krzyczeć i uciekać. To obudziło Karolinę K., która wybiegła z domu z 4-letnim Oskarem. Potem, jak mówiła w trakcie śledztwa, wpadła w panikę. W domu pozostali 2-letni Patryk i 11-miesięczny Krystian. Ojciec próbował wrócić po nich, ale siła ognia była zbyt duża. Dzieci zmarły w wyniku zatrucia dymem i oparzeń.

Z opinii biegłych wynika, że do pożaru doszło prawdopodobnie z powodu zwarcia instalacji elektrycznej.

Dziś kobieta przyznała się do winy, ale nie chciała zeznawać. Ojciec nie potrafił wprost powiedzieć, czy się przyznaje.

Obojgu rodzicom grozi do 5 lat więzienia.

(łł)