Mimo trwającego prawie dwa lata śledztwa prokuratura nie znalazła żadnych dowodów na to, że zajścia, jakie miały miejsce przed Sejmem w pamietną noc 16 grudnia 2016 zmierzały do utrudnienia pracy posłów przemocą i groźbami. Do sądu trafiły w końcu pierwsze akty oskarżenia w tej sprawie. Dotyczą one jednak tylko drobnych przestępstw, zagrożonych karami od grzywny do roku pozbawienia wolności i nie mają związku z działaniem Sejmu.

Akty oskarżenia skierowano do sądu pod koniec listopada, a więc 23 i pół miesiąca po próbach zablokowania opuszczania przez posłów budynku Sejmu przez zgromadzonych tam demonstrantów. Manifestacja miała związek z odbywającymi się tego dnia wieczornymi głosowaniami, prowadzonymi w Sali Kolumnowej, m. in. nad budżetem na rok 2017.

Ambitny plan...

Mimo że prowadzący śledztwo prok. Radosław Jancewicz pierwotnie zakwalifikował popełniane wówczas czyny jako naruszenie art. 191 par. 1 i 224 par. 1 Kodeksu karnego, czyli zagrożone karą do 3 lat więzienia stosowanie przemocy i gróźb bezprawnych oraz wywieranie w ten sposób wpływu na czynności urzędowe, zarzutów takich ostatecznie postawić nikomu nie zdołał.

...i skromna realizacja

Akty oskarżenia, wniesione do sądu po prawie dwóch latach śledztwa dotyczą wyłącznie przestępstw, ściganych z oskarżenia prywatnego: 7 objętych nimi osób miało dopuścić się znieważenia i naruszenia nietykalności kilku reporterów TV i utrudniania krytyki prasowej. Za to ostatnie nie grozi nawet kara więzienia, a wyłącznie grzywna lub ograniczenie wolności.

Żaden z podejrzanych nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, choć także żaden nie zaprzeczał, że był wówczas na miejscu i uczestniczył w manifestacji.

Puczowe umorzenia

Żaden z zarzutów z aktu oskarżenia nie dotyczy funkcjonariuszy publicznych, co oczywiście nie pozwala na mówienie o bezprawnym wpływaniu na działania władz ani przemocą, ani groźbą. W toku śledztwa ze sprawy wyłączono kilka odrębnych postępowań, które następnie zostały umorzone:

  • naruszenia nietykalności cielesnej i publicznego nawoływania do popełnienia przestępstwa na szkodę pos. Krystyny Pawłowicz. 30 listopada śledztwo to umorzono; w pierwszej sprawie z powodu niewykrycia sprawców, w drugiej - wobec braku znamion czynu zabronionego.
  • znieważenia pos. Tadeusza Cymańskiego. Śledztwo umorzono już w czerwcu ub. roku, "wobec braku interesu społecznego w kontynuowaniu ścigania z urzędu". Mówiąc wprost pos. Cymański nie tylko nie chciał ścigania sprawcy, ale wręcz był za umorzenie sprawy wdzięczny.
  • naruszenia nietykalności cielesnej pos. Joanny Muchy. Śledztwo umorzono pod koniec maja w związku ze stwierdzeniem, że takiego czynu nie popełniono.
  • uszkodzenia telefonu pos. Agnieszki Pomaski. To śledztwo umorzono wobec braku wniosku o ściganie, dopiero jednak na początku sierpnia br.
  • naruszenia nietykalności pos. Marka Suskiego. Śledztwo umorzone zostało pod koniec sierpnia br. wobec niestwierdzenia "znamion czynu zabronionego".

Śledztwo wciąż trwa

Wszczęte cztery dni po zajściach, 20 grudnia 2016 r. prokuratorskie śledztwo wciąż jest w toku. Status podejrzanych ma w nim obecnie 6 osób. Stawiane im zarzuty dotyczą naruszenia miru domowego Sejmu, tj. art 193 kk, za co grozi grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności do roku.

Mimo że za kilka dni miną dwa lata śledztwa, prowadzący je prokurator wciąż jednak nie kieruje do sądu w tej sprawie aktu oskarżenia. Być może dlatego, że w bardzo podobnej sprawie, dotyczącej wydarzeń z 30 listopada 2016 zapadł już prawomocny wyrok uniewinniający. Prokuratura, żądająca grzywien po 5 tys. złotych przegrała w lutym apelację w tej sprawie. Sąd Okręgowy orzekł, że nie można mówić o naruszeniu miru domowego, jeżeli teren, o który chodzi nie jest ogrodzony, a Sejm - jak podkreślał uniewinniający sprawców w pierwszej instancji Sąd Rejonowy - jest gmachem użyteczności publicznej.

(mkam)