Śledczy zajmą się sprawą zaangażowania byłego szefa podkomisji smoleńskiej Wacława Berczyńskiego w przetargu na śmigłowce wielozadaniowie. Do Prokuratury Regionalnej w Szczecinie wpłynęło zawiadomienie posłów Platformy Obywatelskiej - ustalił reporter RMF FM Grzegorz Kwolek.
Rzecznik prokuratury Iwona Chrobak-Farquharson nie chciała komentować ewentualnych czynności, które przeprowadzą śledczy. Nie podajemy takich informacji, ze względu na dobro postępowania - usłyszał nasz reporter.
Śledczy przeanalizują zawiadomienie posłów PO i zdecydują, czy ewentualnie włączyć ten wątek do już toczącego się postępowania w sprawie zakupu francuskich śmigłowców caracal. To śledztwo toczy się z doniesienia posłów Prawa i Sprawiedliwości.
W ostatnim czasie głośno było o wypowiedzi Wacława Berczyńskiego ws. śmigłowców Caracal: rozmowy z francuskim Airbusem nt. zakupu tych maszyn dla polskiego wojska zostały zerwane w październiku ubiegłego roku.
W czasie ubiegłotygodniowego wywiadu dla "Dziennika Gazety Prawnej" Berczyński został zapytany, czy został obsadzony przez Antoniego Macierewicza na stanowisku szefa rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi (zakłady te remontują śmigłowce) po to, by mieć ułatwioną pracę w podkomisji smoleńskiej i móc przeprowadzać badania. Odparł wówczas m.in.: Nie wiem, czy pani wie, ale to ja wykończyłem caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie.
Według przytoczonej przez gazetę relacji Berczyńskiego, szef MON miał mu powiedzieć: Bądź moim pełnomocnikiem w sprawie śmigłowców.
W reakcji na słowa szefa podkomisji smoleńskiej MON wydał oświadczenie, w którym zaznaczył, że "rezygnacja z kontraktu na śmigłowce Caracal nastąpiła na skutek niewywiązania się ze zobowiązań offsetowych przez stronę francuską".
Wypowiedź dr. Wacława Berczyńskiego nie ma żadnego związku z prowadzonymi i zakończonymi negocjacjami umowy offsetowej (...). Pan Wacław Berczyński nie był członkiem Zespołu do zbadania ofert offsetowych oraz przeprowadzenia negocjacji (...), nie wypowiadał się na ten temat, nie informował Ministra Obrony Narodowej o swoim stanowisku i nie miał żadnych podstaw do wpływania na kształtowanie się decyzji Ministerstwa Rozwoju i Finansów - podkreślał resort obrony.
W czwartek jednak "Dziennik Gazeta Prawna" ujawnił, że Berczyński miał upoważnienie do wglądu w dokumentację przetargu.
(...) na przełomie lat 2015 i 2016 wystosował on prośbę do Inspektoratu Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej (...), by móc zapoznać się z wyżej wspomnianą dokumentacją. Dostał odpowiedź odmowną, ponieważ nie miał wymaganego poświadczenia dostępu do informacji, a postępowanie jest w dużej części zastrzeżone (...). Po pewnym czasie dr Berczyński wrócił jednak do IU już z odpowiednim upoważnieniem (najpewniej ministra obrony), które pozwalało mu na wgląd w te dokumenty - relacjonował "DGP".
Problem w tym, że dokumentacja trwającego prawie cztery lata postępowania liczy nieco ponad 100 tys. stron. (...) Gdy Berczyński zorientował się, jak obszerna jest dokumentacja, którą miałby badać, z pomysłu całościowego sprawdzania postępowania się wycofał. Jednak w kolejnych miesiącach co jakiś czas słał pisma z prośbą o wybrane dokumenty z postępowania i otrzymywał je do wglądu - zaznaczył dalej dziennik.
(mal)