Od awantury rozpoczęła się w Sejmie debata ws. referendum emerytalnego. Poseł PiS Mariusz Błaszczak złożył wniosek o zwołanie Konwentu Seniorów, by wyjaśnić, dlaczego na sejmową galerię nie wpuszczono związkowców. Przed budynkiem przy Wiejskiej zgromadziło się dziś około 10 tysięcy protestujących przeciwko rządowej reformie emerytalnej.
Po wniosku posła PiS prowadząca obrady marszałek Sejmu Ewa Kopacz odpowiedziała, że sprawa obecności związkowców na galerii była omawiana na posiedzeniu Konwentu, na którym obecny był przedstawiciel klubu PiS. Następnie w głosowaniu posłowie odrzucili wniosek Błaszczaka. Za ogłoszeniem przerwy było 180 posłów, przeciw 181, a 1 wstrzymał się od głosu.
Po głosowaniu szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk złożył kolejny wniosek o przerwę, domagając się, by w tym czasie premier Donald Tusk wyszedł do związkowców protestujących przez Sejmem. Marszałek nie uwzględniła jednak tego wniosku, argumentując, że nie jest to wniosek formalny.
Jako pierwszy po przerwie głos zabrał szef NSZZ Solidarność Piotr Duda, który prezentował wniosek o referendum. Podczas swojego wystąpienia podkreślał, że pomysł ten poparły dwa miliony Polaków. Żadna obywatelska inicjatywa w Polsce nie zyskała tak wielkiego poparcia, ostatnią ideą, którą również poparły miliony Polaków, była w 1980 roku Solidarność - zaznaczał.
Jak mówił Duda, Polacy zasługują, aby ich zdanie i ich oczekiwania potraktować poważnie. O tym, jak wielkie znaczenie obywatele przywiązują do możliwości wypowiedzenia się w sprawie wieku przechodzenia na emeryturę, świadczy czas, jaki Solidarność i wszystkie współpracujące z nami organizacje potrzebowały na zebranie ponad 2 mln podpisów.
Szef "S" dodał, że tak dużą liczbę podpisów udało się zebrać w niespełna 3 miesiące. Tak szybkie tempo zbiórki było odpowiedzią na pośpiech rządu dotyczący wprowadzenia zmiany wieku emerytalnego. Polacy poparli pomysł referendum, bo doskonale wiedzą, że proponowane przez rząd rozwiązanie, doprowadzi do nieodwracalnych zmian w ich życiu i życiu następnych pokoleń - zaznaczył.
Na zakończenie swojego wystąpienia Duda, zwracając się do premiera Donalda Tuska oraz wicepremiera Waldemara Pawlaka, powiedział, że Polaków nie zmyli ich gra w złego i dobrego policjanta. Rzucone w drodze koalicyjnego kompromisu marne cząstkowe emerytury nie zastąpią realnych działań. Nie w tym rzecz panowie - szef Solidarności.
Dodał, że cząstkowe emerytury można skwitować stwierdzeniem, że "teraz się nam proponuje, albo pracować do śmierci, albo szybciej umrzeć z głodu". Szef "S" podał też skutki finansowe przeprowadzenia referendum i źródła ich pokrycia. Proponuję, aby ewentualne referendum odbyło się w ciągu jednego dnia wolnego od pracy. Źródłem pokrycia kosztów, w myśl ustawy z dnia 14 marca 2003 r. o referendum krajowym, jest rezerwa budżetowa zaplanowana na 95 mln złotych. Koszty referendum nie powinny przekroczyć tej kwoty - powiedział.
Wniosek o przeprowadzanie referendum jest nie do przyjęcia ze względów społecznych, ponieważ spowodowałby drastyczne obniżenie poziomu życia wszystkich grup społecznych - w tym zwłaszcza przyszłych emerytów - powiedział Dariusz Rosati w imieniu klubu PO.
Według posła Platformy, projekt Solidarności "jest w najwyższym stopniu szkodliwy dla państwa polskiego, ponieważ grozi załamaniem finansów publicznych i wieloletnią stagnacją gospodarczą". Rosati ocenił ponadto, że propozycja referendum "jest wielką polityczną manipulacją".
Po pośle PO na mównicę sejmową wyszedł prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem, referendum emerytalne byłoby też referendum ws. systemu rządów w Polsce, który określił jako postkolonialny. Nie musimy żyć w dalszym ciągu w systemie postkomunistycznym, w systemie w istocie postkolonialnym. Możemy ten system odrzucić - podkreślił.
Lider PiS wskazał na potrzebę polityki prorodzinnej. Jak mówił, można ją prowadzić, gdy władza jest niezależna od grup kapitałowych. Pod warunkiem, że władza nie będzie zdeterminowana przez uzależnienie od różnych potężnych grup kapitałowych, a będzie mogła decydować zgodnie z interesem społecznym. Wtedy już przy końcu lat 30. mogą pojawić się na rynku pracy roczniki liczniejsze - mówił Kaczyński.
Premier Donald Tusk podczas sejmowego wystąpienia oświadczył, że istotą proponowanych przez rząd zmian jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie. Jak zaznaczył, obecny system emerytalny nie zapewni nawet wypłat "emerytur głodowych".
Istotą tej ustawy jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie. Nie mówimy tego i każdy odpowiedzialny, kto będzie rekomendował nasz projekt, nie powinien używać argumentu, że naszym celem jest, żeby emerytury były wysokie - oświadczył Tusk podczas debaty nad wnioskiem Solidarności o referendum emerytalne.
Nie mamy złudzeń, ta reforma czy ta zmiana jak wolą niektórzy, nie da gwarancji bajecznie wysokich emerytur. Ona jest zaledwie wstępem, zaledwie krokiem na rzecz zagwarantowania emerytur w ogóle, dziś i w przyszłości - powiedział szef rządu.
Jak zaznaczył, obecny system emerytalny w kontekście zmian demograficznych "nie jest w stanie funkcjonować i nie zapewni ludziom wypłat emerytur nawet tych głodowych". Premier mówił, że choć ludziom w Polsce żyje się ciężej niż w wielu państwach UE, to nie można jednak z tego faktu wyciągać wniosku, że Polacy mogą w tej sytuacji pracować krócej. Dodał, że ma odwagę stwierdzić coś, co jest oczywiste: nie jesteśmy tak bogaci jak większość państw UE, nadrabiamy ten dystans, ale o wiele za wolno, aby móc sobie dzisiaj powiedzieć: będziemy mieć taką opiekę socjalną, taki system emerytalny jak w Szwecji.
"Nie, dzisiaj to nie jest możliwe. Jeśli chcemy, żeby te marzenia stały się kiedyś faktem - i raczej mówimy o pokoleniu naszych dzieci - to my musimy dzisiaj więcej pracować, taka jest prawda" - oświadczył szef rządu.
Związkowcy od początku tygodnia protestują w Warszawie przeciwko rządowym planom zmian w systemie emerytalnym - najpierw demonstrowali przed kancelarią premiera, a w środę przenieśli się przed Sejm. W miasteczku namiotowym ustawiono m.in. telebim, na którym związkowcy obserwują przebieg debaty ws. referendum.
Podczas wystąpienia Piotra Dudy hałaśliwy wcześniej tłum związkowców wyraźnie ucichł. Protestujący uważnie wsłuchiwali się w słowa szefa Solidarności, które przyjęli owacją. Przemówinie Dariusza Rosatiego z PO, który zajął miejsce na mównicy sejmowej do Piotrze Dudzie, spotkało się natomiast z głośnym buczeniem. Rosati mówił między innymi, że propozycja referendum jest "polityczną manipulacją".
Wystąpienie w imieniu klubu PO zostało przez protestujących właściwie całkowicie zagłuszone, jak i ostatnie słowa Dariusza Rosatiego o sprzeciwie wobec referendum.
Z kolei Jarosława Kaczyńskiego związkowcy wysłuchali, podobnie jak porannego wystąpienia szefa Solidarności, uważnie i przerywając je brawami aż do burzliwego aplauzu na końcu.
Demonstrujących na Wiejskiej cały czas przybywa. Oprócz członków NSZZ "Solidarność" są też grupy z flagami OPZZ i związków z KGHM.
Związkowcy z NSZZ Solidarność nie godzą się na rządowe plany podniesienia i zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn na poziomie 67 lat. Chcą, by w tej sprawie przeprowadzono referendum. Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie, czy są za utrzymaniem dotychczasowego wieku emerytalnego, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W lutym Solidarność złożyła w Sejmie prawie 1,4 mln podpisów pod wnioskiem o referendum.
Poparcie wniosku Solidarności zapowiedziały już kluby PiS, Solidarnej Polski i SLD. Czwarty klub opozycyjny - Ruchu Palikota - ma się wstrzymać od głosu. Przeciw przeprowadzeniu referendum są natomiast obie partie koalicyjne PO i PSL, które osiągnęły kompromis co do kształtu rządowej reformy emerytalnej. W klubie PO ma obowiązywać dyscyplina obecności i głosowania przeciwko referendum.
Premier Donald Tusk - zaznaczając, że szanuje wysiłek osób, które zbierały podpisy pod wnioskiem - powiedział w czwartek, że "istota tego referendum jest szkodliwa z punktu widzenia interesu Polski". Jak zaznaczył, każdy - również on sam i wicepremier Pawlak - na pytania: czy chciałby płacić niskie podatki, zarabiać więcej i mieć uprawnienie emerytalne jak najszybciej - odpowie: tak. Tylko co z tego, że to przegłosujemy? I dlatego będę proponował posłankom i posłom PO, aby w dyscyplinie głosować przeciwko temu referendum - powiedział Tusk.
Wicepremier szef PSL Waldemar Pawlak mówił natomiast, że porozumienie w sprawie reformy emerytalnej tworzy podstawy do tego, by system parlamentarny mógł doprowadzić "do korzystnych dla ludzi i gospodarki rozstrzygnięć bez potrzeby odwoływania się do rozstrzygnięć w formie referendum".
Na mocy koalicyjnego porozumienia wiek emerytalny dla obu płci ma wynosić 67 lat; na emeryturę częściową będą mogły przejść kobiety w wieku 62 lat i mężczyźni w wieku 65 lat; emerytura częściowa będzie wynosiła 50 proc. wypracowanego świadczenia.
Wniosek w sprawie referendum ma być głosowany jeszcze dziś, podczas popołudniowego bloku głosowań. Jeśli Sejm przyjmie wniosek o referendum, wówczas trafia on do Komisji Ustawodawczej w celu przygotowania i przedstawienia projektu uchwały o przeprowadzeniu referendum. Sejm podejmuje uchwałę o przeprowadzeniu referendum bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Duda podkreślał dziś rano w Kontrwywiadzie RMF FM, że porozumienie między koalicjantami w sprawie emerytur to "zgniły kompromis". Jak dodał, wierzył w Pawlaka, ale jego zdaniem polityka to wielkie draństwo. Tusk się odgraża, ściąga do Sejmu posłów, mobilizuje ich przeciwko własnemu narodowi. Ci, którzy dziś zagłosują przeciwko referendum, powinni się wstydzić - mówił gość Kontrwywiadu RMF FM. Emocje są wielkie, nie gwarantuję, że dziś przed Sejmem będzie spokojnie. Cokolwiek się zdarzy, odpowiedzialność za to ponosi premier Tusk - zapowiedział Duda.