Za wolność naszą i waszą - hasło bardzo stare, ale wciąż aktualne. Chodzi o polskie zaangażowanie w ukraińską pomarańczową rewolucję. Ostatnio nasi politycy obrali kurs na Kijów, gdzie opozycja walczy z władzą o uczciwe wybory prezydenckie.
Korzyścią stania u boku ukraińskich pomarańczowych jest przede wszystkim prestiż – to nie ulega żadnej wątpliwości. To jednak zysk mało wymierny i odczuwalny dopiero po dłuższym czasie.
Jak mówi były szef Ośrodka Studiów Wschodnich, Juszczenko oznacza otwarcie na zagraniczny kapitał, a Ukraińcy nie zapomną Polsce pomocy. Polscy inwestorzy gwałtownie poszukują miejsc, gdzie mogliby włożyć pieniądze, gdzie są tańsze koszty pracy niż w Polsce pod rządami lewicy. A Ukraina - według Bartłomieja Sienkiewicza - doskonale się teraz do tego nadaje.
Jest jeszcze kwestia rurociągu Odessa-Brody–Gdańsk. Tu Sienkiewicz – jak mówi – nie jest przesadnym optymistą, ale na pewno te decyzje nie będą powodowane lobby rosyjskim na Ukrainie, jak to było do tej pory.
Widać jednak, że na te efekty trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Na razie jednak Polacy tracą - szczególnie ci, którzy przy granicy handlują z Ukraińcami. W ciągu ostatnich dni obroty spadły nawet o 40 procent.