To zaskoczenie - tak Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" i dawny kolega Jarosława Ziętary, komentuje przełom w śledztwie ws. zabójstwa poznańskiego dziennikarza. Były senator Aleksander G. usłyszał we wtorek zarzut podżegania do morderstwa. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Kaźmierczak przyznaje w rozmowie z RMF FM, że Aleksander G. "był w puli ludzi, którymi Jarek się zajmował. Mogły być to tematy niebezpieczne".
Były senator został zatrzymany na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Według śledczych, Aleksander G. miał zlecić porwanie, a następnie zabójstwo Jarosława Ziętary.
Żmudne czynności śledcze powiązane z szeregiem czynności procesowych oraz pracą operacyjną funkcjonariuszy pozwoliły nam na zgromadzenie takiego materiału dowodowego, który upoważnił prokuratora do postawienia zarzutu podżegania do zabójstwa Jarosława Ziętary zatrzymanemu we wtorek Aleksandrowi G. - poinformował na konferencji prasowej prokurator Artur Wrona.
Pytany o motywy zabójstwa dziennikarza odpowiedział, że "najogólniej było to związane z pracą, jaką wykonywał Ziętara, który przygotowywał różne materiały do swoich relacji dziennikarskich".
Według ustaleń dziennikarza śledczego RMF FM Marka Balawajdra, Ziętara miał znaleźć dowody mające świadczyć o powiązaniach między budującym swoje finansowe imperium Aleksandrem G. a światem przestępczym i - co ważne - służbami specjalnymi. Według naszych informacji, dziennikarz chciał opublikować artykuł w tej sprawie. Aleksander G. dowiedział się o tym i miał sugerować pobicie, a później zabójstwo Ziętary.
Dziennikarz zaginął 1 września 1992 roku w drodze do pracy. Do dzisiaj nie udało się odnaleźć jego ciała.
Dawny kolega Ziętary, dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego" i członek Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary" Krzysztof M. Kaźmierczak mówi reporterowi RMF FM Adamowi Górczewskiemu, że Ziętara "interesował się Aleksandrem G. jako człowiekiem, który był w świecie zarówno polityki, jak i biznesu".
Był to człowiek, który wtedy bardzo wiele znaczył. Obecnie jest gdzieś tam na dole, wypadł z pierwszej ligi biznesmenów, ale wtedy był to jeden z najbogatszych ludzi w Polsce i człowiek, który miał duże wpływy. To był człowiek, który wiedział o tym, że nastąpią zmiany przepisów dotyczące walut, i potrafił przekuć tą wiedzę na otwarcie sieci kantorów, na czym bardzo dobrze zarobił - podkreśla Kaźmierczak. Bez wątpienia panem senatorem zajmowały się w tamtym czasie również służby specjalne. UOP zajmował się wszystkimi ludźmi, którzy korzystali na okresie przełomu, którzy potrafili działać na granicy prawa, wykorzystywać luki prawne - dodaje.
Zauważa również, że służby specjalne interesowały się także samym Ziętarą. Mamy dowody na to, że Jarka próbowano zarówno zwerbować do pracy, jak i pozyskać go jako współpracownika, gdy odmówił pracy. To jest obecnie bezdyskusyjnie potwierdzone dokumentami znalezionymi w archiwach - mówi Kaźmierczak i dodaje: Naszym zdaniem, oni - żeby Jarka zachęcić, żeby może zdecydował się na współpracę - dzielili się z nim informacjami i były to informacje potencjalnie niebezpieczne.
O przełomie w śledztwie krakowskiej prokuratury Kaźmierczak mówi, że jest on zaskoczeniem. Aleksander G. był w tamtym czasie, początku lat 90., jednym z liczących się biznesmenów. Był jednym z ludzi, którymi Jarek Ziętara się interesował - w tym sensie nie jest to zaskoczenie. Natomiast na pewno jest zaskoczeniem, że miał on być osobą podżegającą, skłaniającą do zabójstwa Jarka - podkreśla. G. był w puli ludzi, którymi Jarek się zajmował. Mogły być to tematy niebezpieczne, natomiast działanie prokuratury zaskoczyło nas. W sensie pozytywnym - dodaje.
Prokurator Artur Wrona podkreślił na konferencji prasowej, że wszystkie niezbędne czynności w toczącym się śledztwie zostaną wykonane do końca roku. Będziemy mieć wtedy pogląd co do tego, jaki będzie wynik tego postępowania oraz czy to jest jedyna osoba, która w tej sprawie będzie podejrzana lub oskarżona - powiedział. Myślę, że jesteśmy blisko wyjaśnienia faktycznego przebiegu zdarzeń i osób, które są odpowiedzialne za śmierć Jarosława Ziętary - zaznaczył.
Odniósł się również do faktu, że dotychczas nie udało się odnaleźć ciała dziennikarza. Czynimy starania, aby udało nam się to zrobić, i mamy nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone w tej sprawie - stwierdził.
Aleksander G. to były aktywny działacz PZPR, pracownik Służby Bezpieczeństwa, współpracownik tajnego wywiadu PRL. Gdy w 1989 roku padał poprzedni system, G. założył pierwszą polską sieć kantorów. Rok później był już - według tygodnika "Wprost" - najbogatszym Polakiem. Wtedy też wszedł do spółki Art-B, która wkrótce stała się symbolem największej afery pierwszych lat wolnej Polski. To wtedy zaginął Jarosław Ziętara.
Za przywłaszczenie miliardów starych złotych z Art-B Aleksandra G. zatrzymał UOP. Zaczął się proces, ale biznesmenowi udało się zostać senatorem. Osiem lat później, w 2001 roku, został jednak aresztowany za oszustwa podatkowe i celne. Po skazaniu odsiedział dwa wyroki, w tym jeden ośmioletni.