Nie ma litości dla satyryków! Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez niemiecką gazetę "Die Tageszeitung". Artykuł był satyrą, politykom PiS-u nie było jednak do śmiechu.
Polskie władze wzburzył artykuł pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", który pod koniec czerwca opublikowała niewielka lewicowa niemiecka gazeta "Die Tageszeitung". Autor tekstu m.in. porównał polskiego prezydenta do kartofla. Później dziennik przeprosił, ale... kartofla.
Artykuł doprowadził do kolejnych spięć polsko-niemieckich. Według mediów, przyczynił się do odwołania przez Lecha Kaczyńskiego spotkania z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji w ramach Trójkąta Weimarskiego. Prezydent tłumaczył się chorobą.
Czyn, za jaki chce się kogoś ścigać w Polsce, musi być uznawany za przestępstwo i w Polsce, i w państwie, gdzie został popełniony. W Niemczech jednak prawo nie chroni w sposób szczególny prezydenta kraju ("TAZ" w podobny sposób pisał m.in. o Angeli Merkel). W Polsce niemieckiemu satyrykowi grozi do 3 lat więzienia.