Niedoszły bydgoski porywacz dwójki dzieci, sam zgłosił się do lekarza. Ten z kolei powiadomił policję i nakazał przewiezienie mężczyzny do szpitala psychiatrycznego w Świeciu. 37-letni bydgoszczanin - jak dowiedziała się reporterka RMF FM - jest znany policji, już w zeszłym roku próbował uprowadzić inne dzieci.
Mężczyzna zgłosił się sam, bo – jak mówi naszej reporterce rzeczniczka bydgoskiej policji – czuł się zagrożony. W miejscu jego zamieszkaniu pojawili się funkcjonariusze - umundurowani i po cywilnemu:
Podejrzany mężczyzna próbował uprowadzić dwójkę małych dzieci. Najpierw niezauważony wszedł na oddział noworodków w szpitalu miejskim i zabrał kilkudniowe niemowlę z łóżeczka. Przyłapany przez położną porzucił dziecko na klatce schodowej. Potem wszedł na taras pobliskiego domu i próbował porwać siedmiomiesięczne niemowlę. Na szczęście matka zauważyła obcego, a ten wystraszony jej krzykiem uciekł. Reporterce RMF FM udało się porozmawiać z jej mężem, który zrelacjonował nam przebieg zdarzenia:
W szpitalu miejskim, gdzie doszło do pierwszej próby porwania, dyrekcja rozważa zainstalowanie kamer monitorujących wejście na oddział położniczy. Na razie jednak bezpieczeństwo maleńkich dzieci wciąż jest tam zagrożone. Reporterka RMF FM Agnieszka Raczyńska, przez nikogo nie zatrzymywana, swobodnie weszła oddział noworodków. Zajrzała nawet na salę z inkubatorami:
Nie można zrobić z oddziału noworodków, oddziału zamkniętego - broni się dyrektor szpitala w Bydgoszczy Krzysztof Tadrzak. W rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Raczyńską obiecał jednak, że wyda w tej sprawie stosowne zarządzenia. Zastanawia się też na wprowadzeniem obowiązku legitymowania osób wchodzących na oddział noworodków: