Przed wrocławskim sądem odbyła się pierwsza rozprawa w procesie 22-letniego studenta Pawła R. oskarżonego o podłożenie w maju ubiegłego roku ładunku wybuchowego w autobusie w centrum stolicy Dolnego Śląska. Mężczyźnie grozi dożywocie. Kolejna rozprawa odbędzie się 6 kwietnia.
R. jest oskarżony o wymuszenie rozbójnicze oraz usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych. Oba te czyny, zdaniem prokuratury, miały charakter terrorystyczny.
Paweł R. został doprowadzony do sądu z aresztu. Obrońcy oskarżonego złożyli wniosek o wyłączenie jawności rozprawy, argumentując, że jawność procesu może "zakłócić porządek publiczny" oraz że może godzić w dobra osobiste rodziny oskarżonego. Sąd odrzucił ten wniosek.
Paweł R. przyznał się przed sądem do podłożenia ładunku, ale tłumaczył, że nie jest terrorystą. Opowiadał, że skonstruował bombę, zadzwonił na numer 112 żądając złota i podłożył ładunek. Stwierdził, że na idiotyczny pomysł wpadł w połowie kwietnia, gdy walczył z depresją, która zaczęła się jeszcze w gimnazjum. W moim życiu była tylko samotność i rozpacz. Czułem odrzucenie od rówieśników i to mi przeszkadzało - powiedział Paweł R. Myślał, że nagłe wzbogacenie może poprawić jego pozycję wśród kolegów. Podkreślił, że nie chciał nikogo ranić, a tym bardziej zabić.
Wielokrotnie czytałem i słyszałem o fałszywych alarmach, które także miały na celu wyłudzenie pieniędzy. Jednak z tego, co widziałem zawsze taki incydent kończył się fiaskiem ze względu na brak potraktowania poważnie zagrożenia. Byłem zdania, że w sytuacji potencjalnego zagrożenia byłem w stanie zrealizować swój zamiar - tłumaczył Paweł R. Wybór autobusu był przypadkowy. Brałem pod uwagę galerie handlowe, deptaki czy sam przypadek. Równie dobrze mógłbym wybrać parking - mówił.
Paweł R. opowiedział też o szczegółach przygotowań do podłożenia bomby. Szybkowar wybrałem przez internet. Kupiłem go w sklepie. Byłem zdecydowany tylko na ten model. Mogłem wybrać obojętnie który - wszystkie mają mniej więcej te same parametry techniczne - opowiadał. Informacje o tym, jak przygotować bombę znalazł w internecie.
Przed sytuacją w autobusie nie brałem pod uwagę różnych scenariuszy. Autobus opuściłem spontanicznie. Usłyszałem głos, że zostawiłem torbę i wtedy wiedziałem, że zostanie ona zauważona. Po opuszczeniu autobusu chciałem jak najszybciej wrócić do domu - relacjonował Paweł R. Po powrocie do domu sprawdzałem informacje na ten temat. Już wtedy bardzo żałowałem. Chciałem iść na policję, ale na koniec dnia jednak zrezygnowałem. Od początku do końca planowałem jedno urządzenie wybuchowe - dodał.
"Bomber" podkreślił, że nie przewidział konsekwencji swojego zachowania i bardzo żałuje tego, co zrobił. Nie potrafiłem wszystkiego przeanalizować, jeżeli chodzi o moją sytuację życiową - mówił. To czyn absolutnie do mnie niepodobny, niepodobny do mojego charakteru. Zawsze byłem i jestem spokojnym człowiekiem - tłumaczył.