2 mld złotych w becikach. Dokładnie od 5 lat państwo wypłaca po tysiąc złotych rodzicom każdego noworodka. Rocznie kosztuje to budżet 400 mln złotych.
Gdy wprowadzano becikowe, uzasadniano, że spowoduje to wzrost liczby urodzeń. Główny Urząd Statystyczny twierdzi, że nie miało żadnego wpływu. Wzrost liczby urodzeń zaczął się w Polsce 2 lata przed wprowadzeniem becikowego, a już rok po jego wprowadzeniu wyraźnie wyhamował.
Eksperci są zgodni - wszystko zależy od sytuacji gospodarczej kraju, a nie od rządowych datków. Dobrze rozumieją to samorządy, np. w Olsztynie miasto wypłaca wprawdzie dodatkowe 200 zł becikowego, ale nikt nie udaje, że ma to służyć zwiększeniu populacji. Jest to rodzaj prezentu - mówi Aneta Szpaderska z olsztyńskiego urzędu miasta.
To prezent dość kosztowny, dlatego minister finansów jesienią straszył, że zlikwiduje becikowe. Ale ani w jego resorcie, ani w Ministerstwie Pracy nie toczą się żadne działania, które faktycznie miałyby do tej likwidacji doprowadzić.
Możliwe są dwa podejścia do wydania becikowego. Większość klientów kupuje za nie ciężki sprzęt, czyli wózek lub fotelik samochodowy. Często jednak nawet tysiąc złotych nie wystarcza.
Drugie podejście to wydać pieniądze na pozostałe akcesoria, czyli łóżeczko, materac, przewijak i ubranka. Wtedy jednak oczywiście zabraknie na wózek. Tysiąc zł to miły prezent, ale na całą wyprawkę na pewno nie wystarczy.