Rzecznik ministra obrony narodowej Bartłomiej Misiewicz wciąż przebywa na wolnym. Jak dowiedział się w MON nasz reporter Grzegorz Kwolek, Misiewicz - wysłany 4 lutego na przymusowy wypoczynek - jeszcze nie wrócił do pracy.
Najbliższy współpracownik Antoniego Macierewicza został "urlopowany" po informacjach o tym, że do klubu w Białymstoku przyjechał służbowym bmw i w towarzystwie żandarma.
Jak ustalił nasz reporter, rzecznik nie jest na urlopie wypoczynkowym, tylko - jak pisze Oddział Mediów MON, bo tak teraz nazywa się biuro prasowe resortu - odbiera wolne za nadgodziny.
Niestety nie wiadomo, ile nadgodzin zdążył wypracować Misiewicz w ciągu kilkunastu miesięcy pracy w resorcie i jak długo jeszcze będzie je odbierał.
Jak podaje MON, Bartłomiej Misiewicz może jeszcze skorzystać z urlopu wypoczynkowego: przysługuje mu 20 dni takiego urlopu.
Od 4 lutego nazwiska rzecznika nie ma już na stronie internetowej MON, przestał też być dyrektorem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza. Jego obowiązki przejął Krzysztof Łączyński.