Tak według "Rzeczpospolitej" zeznać miał w śledztwie Henryk Blida, mąż byłej minister. Jego żona "grozić miała, że jeśli po nią przyjdą - w domyśle organy ścigania - zastrzeli się”.
Męża Blidy i funkcjonariuszkę ABW, która uczestniczyła w tragicznej akcji ABW w domu byłej minister w Siemianowicach Śląskich czeka badanie na wykrywaczu kłamstw. Do sprawdzianu miałoby dojść jeszcze w tym tygodniu - pisze z kolei na swoich stronach internetowych "Wprost". Łódzka prokuratura, która bada okoliczności śmierci byłej posłanki SLD i minister budownictwa, nie chce komentować tych doniesień. Na obecnym etapie postępowania nie udzielamy informacji dotyczących szczegółów planowanych czy też przeprowadzanych czynności - powiedział rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania.
Pełnomocnik Henryka Blidy mec. Leszek Piotrowski zaskoczony jest doniesieniami tygodnika. Jak ujawnił RMF FM, w środę przesłuchanych zostanie dwóch kolejnych funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego:
Według "Wprost", badania na wykrywaczu kłamstw mają wyjaśnić, która wersja śmierci Blidy jest prawdziwa, bowiem prokuratura dysponuje dwiema sprzecznymi relacjami.
Mąż zmarłej, Henryk, utrzymuje, że funkcjonariusze dopuścili się zaniedbań, które umożliwiły jego żonie popełnienie samobójstwa. Według niego, funkcjonariuszka ABW zostawiła Barbarę Blidę samą w łazience. Z kolei sama funkcjonariuszka twierdzi, że pilnowała byłą minister przez uchylone drzwi łazienki. Konfrontacja obu świadków w prokuraturze - jak podał "Wprost" - nie pozwoliła rozstrzygnąć, kto mówi prawdę. Dlatego prokuratura chce zastosować wariograf.
Barbara Blida postrzeliła się śmiertelnie w minioną środę w swoim domu, kiedy funkcjonariusze ABW weszli przeszukać mieszkanie i zatrzymać ją w ramach śledztwa w sprawie korupcji w handlu węglem. W poniedziałek odbył się pogrzeb byłej posłanki SLD.