Dopiero jesienią wznowione ma zostać śledztwo ws. głośnego wypadku sprzed półtora roku w Bejdach na Mazowszu: samochód wjechał tam w grupę pielgrzymów idących po zmroku z kościoła na cmentarz. Rannych zostało kilkanaście osób. Zarzuty w tej sprawie usłyszało dwóch mężczyzn: proboszcz i kierowca auta, które uderzyło w pielgrzymów. Obu grozi do 5 lat więzienia.
Śledztwo w tej sprawie od prawie roku jest zawieszone. To dlatego - jak ustalił reporter RMF FM Michał Dobrołowicz - że wciąż przygotowywana jest analiza biegłych dotycząca tego, jak doszło do wypadku.
W tym celu specjaliści z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna rekonstruują dokładny przebieg wydarzeń: prowadzone są m.in. eksperymenty w miejscu, w którym osobówka uderzyła w procesję.
19-letni kierowca tego samochodu odpowie za naruszenie zasad bezpieczeństwa i niedostosowanie techniki do trudnych warunków jazdy. Zarzuty dla proboszcza, który przewodził procesji, dotyczą zaś tego, że jej uczestnicy - idąc po zmroku i we mgle - nie mieli ze sobą latarek.
(e)