Są dwumiesięczne areszty dla trzech Holendrów arabskiego pochodzenia, zatrzymanych w Gdyni po tym, jak chcieli nielegalnie kupić broń. Prokurator już oficjalnie podał zarzut: to usiłowanie posiadania broni palnej bez zezwolenia.
Mężczyźni usłyszeli zarzut usiłowania posiadania broni palnej bez wymaganego zezwolenia. Można za to trafić do więzienia na co najmniej pół roku. Kara maksymalna to 8 lat.
I właśnie argument wysokiej kary grożącej za ten czyn znalazł się w uzasadnieniu prokuratorskiego wniosku o areszt. Śledczy zwracali także uwagę na fakt, że mężczyźni nie mieli adresu zameldowania w Polsce.
Żaden z trójki mężczyzn nie miał dziś pełnomocnika ani obrońcy z urzędu. Pomagała im jedynie biegła tłumacz języka niderlandzkiego. W tym właśnie języku odbywały się przesłuchania. Według tłumaczki, sposób mówienia mężczyzn wskazuje na to, że wszyscy wychowali się w Holandii. Z informacji reportera RMF FM wynika, że aresztowani mężczyźni są pochodzenia tureckiego i marokańskiego.
Najstarszy z zatrzymanych ma 29, a najmłodszy 26 lat. Są mieszkańcami Bredy i Hagi. Wielokrotnie notowała ich holenderska policja - między innymi za nielegalne posiadanie broni, napady i kradzieże. Policjanci wiedzą też, jaki mają samochód - nowego czarnego Volkswagena Jettę, którym przyjechali do Gdyni.
Jak ustalił nasz reporter, nie jest wykluczone, że po nieudanej próbie kupna kałasznikowów i glocka Holendrzy dalej szukali sprzedawcy gotowego zaopatrzyć ich w ten sprzęt. W ich hotelu, podczas przeszukania znaleziono włączony tablet, w którym otwarte były strony z bronią palną.
To pierwszy raz, gdy powiadomiłem policję o podejrzanym zachowaniu klienta. Bałem się, że to mogą być osoby związane z terroryzmem - przyznaje Cezariusz Stolarczyk, były żołnierz, dziś handlujący bronią. To jego i innego zawodowego żołnierza - Krzysztofa Kwaśnika - chcieli namówić do nielegalnej sprzedaży broni obywatele Holandii.
Zachowywali się trochę dziwnie, bardzo byli zainteresowani kałasznikowem i glockiem. Wzbudziło to podejrzenie moje i kolegi. Krzysztof przejął rozmowę z nimi. Zaczęli nam proponować, żebyśmy na lewo sprzedali te karabiny, żeby wymazać z nich numery. Próbowali nas przekupić, wyciągnęli plik pieniędzy - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Cezariusz Stolarczyk.
Mężczyźni za sztukę proponowali 5 tys. dolarów. Normalnie taka broń jest warta 2,5 tys. zł.
Sprzedawcy zwrócili uwagę na mężczyzn już w momencie, gdy ci weszli do sklepu. Zbytnio cwaniakowaci byli. Pokroju trochę półświatka. Ubrani w dresy, klapki - mówi Cezariusz Stolarczyk. Przyznaje, że przez myśl przeszło mu, że to prowokacja służb specjalnych, które sprawdzają, czy nie handluje nielegalnie bronią.
Sprzedawcy postanowili, że przetrzymają jak najdłużej mężczyzn. Ja z jeszcze jednym klientem robimy film z tej transakcji. Krzysztof proponuje im, że mogą jedynie bez pozwolenia zakupić sobie gaz pieprzowy. Przy sprzedaży gazu próbowaliśmy jeszcze wyciągnąć od nich dokument tożsamości. Wyciągnęli, pokazując tylko zdjęcie. Widać było, że jest to dokument holenderski. Umiejętnie ukrywali wszystkie dane identyfikacyjne - mówi Cezariusz Stolarczyk.
Po tym, jak wyszli ze sklepu, chcieliśmy zrobić zdjęcia samochodu i tablic rejestracyjnych, ale okazało się, że tak umiejętnie zakrywali te tablice rejestracyjne, że nie było możliwości sfotografowania tego. Dopiero, gdy wskoczyli do auta i z piskiem opon zaczęli odjeżdżać spod sklepu, udało nam się zrobić jeszcze zdjęcia - dodaje Stolarczyk.
Jeden ze sprzedawców wciąż jest zawodowym żołnierzem. Drugi to były wojskowy. Oprócz tego obaj prowadzą szkolenie - między innymi antyterrorystyczne, gdzie uczą ludzi rozpoznawać sytuacje niebezpieczne. Obaj poprosili o publikację swoich nazwisk.
(mpw)