"Ustawa o sieci szpitali powinna trafić do kosza, bo na pewno nie poprawi sytuacji pacjentów" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Patrykiem Michalskim Andrzej Sośnierz, poseł klubu PiS i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia. "Nie wiem jaki nie najlepszy duch wspiera takie pomysły". To pierwsza tak otwarta krytyka wewnątrz partii rządzącej flagowego projektu ministerstwa zdrowia, która według zapowiedzi resortu ma wejść w życie od lipca.
To powrót do komunistycznego sposobu finansowania szpitali, gdzie pacjent staje się wydatkiem, a nie zyskiem, bo budżety będą ustalane odgórnie - mówi Sośnierz i podkreśla "niewątpliwie ustawa pogorszy dostęp do świadczeń zdrowotnych, to jest jak amen w pacierzu, dlatego, że jeśli jest mniej łóżek i mniej szpitali w sieci, to trudno podejrzewać, że będzie lepiej. Gdyby projekt ustawy trafił do kosza, to było to szczęśliwe zdarzenie. Tak bym rekomendował, gdybym miał na to większy wpływ".
Trudno odczytać, jakie są intencje uchwalenia ustawy o sieci szpitali. Ten projekt powinien nazywać się ustawą o zmianie sposobu finansowania publicznych zakładów opieki zdrowotnej - mówi. Zdaniem Sośnierza ustawa o sieci szpitali jest tak zawikłana, że w obecnym kształcie nie da się już jej naprawić. W jej miejsce proponuje ustawę o sieci szpitali wysokospecjalistycznych, wojewódzkich instytutów i szpitali klinicznych, bo to one są wsparciem dla szpitali niższego szczebla.
W Polsce nie ma obecnie merytorycznej opozycji, jest tylko totalna, dlatego o reformie służby zdrowia musimy dyskutować wewnątrz Zjednoczonej Prawicy - mówi Sośnierz, który wszedł do Sejmu z list PiS, jako członek Polski Razem. Lider tego ugrupowania wicepremier Jarosław Gowin również krytykuje projekt ustawy o sieci szpitali. Wątpliwości jest wiele, ma je również wicepremier Morawiecki. Prowadzimy dyskusję, ale mam nadzieję, że wątpliwości przeważą i zaczniemy pracować nad czymś bardziej klarownym i korzystnym dla pacjentów - mówi.
Były prezes NFZ dodaje, że jeśli ustawa wejdzie w życie, to szpitale, które znajdą się poza siecią zaczną bankrutować. Jego zdaniem najbardziej stracą na tym oddziały, które wykonują skomplikowane zabiegi kardiologiczne, okulistyczne i ortopedyczne.
Pacjenci nic nie zyskają na tej ustawie. Szczególnie ograniczy ona dostęp do szpitali niepublicznych, które realizują zadania publiczne. Te szpitale będą wypadały z sieci, a w niektórych dziedzinach spełniają one bardzo ważną rolę. W przypadku kardiologii inwazyjnej realizują najważniejsze zadania. Tak samo w okulistyce przy operacjach zaćmy i w ortopedii. To oznacza, że szpitale, które będą poza siecią, mogą bankrutować. To szpitale prywatne i zakonne, a one spełniają również ważną rolę w systemie - mówi Sośnierz.
Nie widzę żadnego pozytywnego aspektu ustawy o sieci szpitali. Jedyny cel to chęć wyrzucenia z rynku podmiotów niepublicznych, które funkcjonują z pieniędzy NFZ i realizują zadania państwowe, ale to niewłaściwy cel, bo wiele tych szpitali odgrywa istotną rolę dla ludzi. Kiedy służba państwowa nie była w stanie zrealizować zadań w kardiologii, okulistyce, czy ortopedii, wtedy prywatni inwestorzy podęli się inwestowania m.in. w stację dializ i laboratoria. Przedsiębiorcy wyłożyli wtedy pieniądze i dzięki temu w ciągu 2-3 lat został rozwiązany problem świadczeń zdrowotnych np. po zawałach serca. Jesteśmy teraz w czołówce Europy, jeśli chodzi o dostęp do tych usług i to dokonało się w sytuacji, kiedy państwo nie miało środków. Oczywistym jest dla mnie, że przedsiębiorca, który wybudował taki ośrodek ma prawo odzyskać pieniądze, bo zainwestował za państwo. To wszystko jest chyba logiczne - podkreśla były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
(az)